Ulica Danuty Berlińskiej

Na Jej pogrzebie, na początku grudnia 2016 roku, oprócz nieprzebranego tłumu żałobników zapamiętałem pożegnalną mowę prof. Stanisława Nicieji: Wszędzie się spóźniałaś, tylko z tym swoim odejściem niepotrzebnie stawiłaś się zbyt wcześnie.

Danka odeszła w pełni sił, zawsze z głową pełną pomysłów, zawsze na najwyższych obrotach, zawsze czymś zajęta, zawsze w niedoczasie. Wszyscy wiedzieli, że choruje, nikt nie wierzył, że to się może skończyć inaczej niż wyzdrowieniem. Była nauczycielem akademickim, socjologiem, specem od mniejszości narodowych, doradcą wojewody, lokalną patriotką niezwykle zaangażowaną w problemy kraju i regionu, no i koleżanką, ciepłą, serdeczną, spolegliwą, na którą zawsze można było liczyć.

Była typem mocno zaangażowanej aktywistki, czułej na każdy fałsz, nigdy nie przechodziła mimo problemów i niegodziwości, z którymi miała okazję się zetknąć. Był problem, Danka zawsze szukała sposobów, jak by tu go rozwiązać, choć pewnie większość z nas szukałaby raczej wytłumaczenia, że to przecież nie jest nasza sprawa. Działała w Solidarności, w czasach, gdy ryzykowało się tym samym swoją pracą i kratami. Trudno byłoby przecenić jej rolę w czasie „wojny na pomniki”, gdy po 1989 roku z wielkim trudem wykuwały się narodowościowe układy na Opolszczyźnie – zawsze konkretna, kompetentna, obiektywna. No i  ujawniła wtedy swój dar mediatora.  Rzecz jasna nie mogło jej zabraknąć w walce o utrzymanie województwa.  Łańcuch Nadziei – to był m. in. jej pomysł, „Biała księga”, która powstała po zwycięskiej obronie Opolszczyzny, to w dużej części również jej dzieło.

Miało się wrażenie, że Danka jest wszędzie tam, gdzie coś się dzieje, gdzie toczą się ważne sprawy związane z życiem społecznym regionu. Zawsze rzeczowa, była żywiołem, jednak zawsze podpartym naukową ekspertyzą, wynikami badań, naukowych dociekań. Była przykładem idealnego połączenia serca ze szkiełkiem i okiem.

Danka jako kumpela, to był dar dla tych, którzy jej serdeczności i obecności doświadczali. Gdyby jej wtedy w prywatnych anturażach powiedzieć: Danka, ty kiedyś jeszcze będziesz miała w tym Opolu swoją ulicę, to pewnie by się serdecznie roześmiała i spuentowała rzecz całą z zauważalną dozą sceptycyzmu. Miło się będzie ulicą Danuty Berlińskiej przespacerować, miło jest wiedzieć, że taka ulica jest. A jej mieszkańcom pewnie będą służyć serdeczne fluidy Patronki.

Ulicą dr Danuty Berlińskiej nazwano drogę wewnętrzną położoną pomiędzy ul. Stefanii Mazurek i ul. prof. Antoniego Plamitzera w Opolu-Półwsi. Z pomysłem i wnioskiem wystąpiła do Rady Miasta opolska Rada Kobiet.

Ryszard Rudnik

 

fot. Uniwersytet Opolski

Najnowsze artykuły