Urlop nie zniknie z dymem pożarów

Lecieć, czy nie lecieć – oto jest pytanie, które zadaje sobie teraz wielu turystów słysząc o pożarach w miejscach ich wymarzonego wypoczynku. Rada jest jedna: najlepiej w tej kwestii skontaktować się z biurem podróży, z którym zdecydowaliśmy się wypoczywać. Każde z nich zastosowało swoje własne awaryjne procedury.

– Przede wszystkim trzeba podkreślić, że problemy związane z pożarami w kontekście naszych destynacji dotyczą teraz wyłącznie Rodos – mówi Piotr Henicz, wiceprezes Biura Podróży Itaka Holdings, największego prywatnego touroperatora w Polsce. – Krytyczne dla nas dni to były ostatnia sobota, niedziela i poniedziałek. Grupa tylko około 150 naszych turystów, która wypoczywała na południu wyspy decyzją lokalnych władz zmuszona była do ewakuacji. Podkreślam to „tylko”, ponieważ my tygodniowo wysyłamy na Rodos około 2 tysięcy osób. Zdecydowana większość naszych turystów przebywa w północnej części wyspy, gdzie żadnego zagrożenia nie ma. Wyspa od północnych do południowych objętych pożarami krańców liczy 104 kilometry.

Ewakuowani turyści spędzili jedną dobę w zastępczych pomieszczeniach, to były głównie sale gimnastyczne. Warunki były tam mało komfortowe, wynikały z takiej a nie innej sytuacji kryzysowej. Po tej dobie nasze biuro przetransportowało ich do hoteli na północy wyspy, gdzie mogli kontynuować wypoczynek w odpowiednim standardzie.

Przedstawiciel Itaki podkreśla: – Klienci którzy mieli  termin wylotu w poniedziałek, mają go jutro i właściwie przez cały czas, niezależnie na której części Rodos mieli wypoczywać, mają możliwość wyboru: mogą lecieć, mogą zmienić kierunek destynacji lub w ogóle zrezygnować, wtedy my w stu procentach zwracamy im pieniądze. Nikogo do niczego nie zmuszamy, naszą intencją nie jest to, by nasi klienci z założenia wyjeżdżali niezadowoleni, z obawami, co zastaną na miejscu, z brakiem poczucia bezpieczeństwa. Bo po co w ogóle na takie wakacje lecieć.

Z Grecji płyną dziś sygnały, że sytuacja na Rodos jest już całkowicie opanowana.

Wyłączyliśmy kilka hoteli na południu w związku z pożarami, istniejącym zagrożeniem, ale to wszystko powoli wraca do normalności – informuje Piotr Henicz. – Jutro lecą tam wszystkie nasze zaplanowane samoloty a w przyszłym tygodniu wracamy do normalnego funkcjonowania. Żaden turysta Itaki nie został ewakuowany w trybie pilnym, żaden nie miał skróconych wakacji. Wszystko zaczyna tam funkcjonować tak, jak to było przed pożarami.

O skali problemu świadczą liczby: w miniony weekend w ciągu dwóch dni z południa na północ Rodos ewakuowano około 10 tysięcy turystów z całego świata, z różnych rzecz jasna biur podróży.

To było spore przedsięwzięcie logistyczne – przyznaje Piotr Henicz. – Itaka była w tej dobrej sytuacji, że na północy wyspy mamy sporo miejsc hotelowych a nasza świadoma polityka możliwości zamiany kierunku wypoczynku, spowodowała, że naszym turystom ewakuowanym z południa mogliśmy zapewnić w pełni komfortowe warunki w naszej bazie hotelowej – podkreśla wiceprezes Itaki.

Prezes Henicz podkreśla, że biuro na bieżąco monitoruje sytuację na innych kierunkach wypoczynku swoich klientów, w krajach skąd płyną sygnały o pożarach wywołanych gigantycznymi upałami, grubo przekraczającymi 40 st.C. – Mogę zapewnić, że w miejscach pobytu naszych turystów nie ma tam żadnych zagrożeń.

Najnowsze artykuły