Walczymy o jutro, w którym będzie się dało żyć

Adamem Gomołą, nr 1 na opolskiej liście Trzeciej Drogi do sejmu, rozmawia Ryszard Rudnik.

Jeśli pana wybiorą, będzie pan jednym z najmłodszych posłów w Sejmie, prawdopodobnie już pan jest „najmłodszą jedynką” w Polsce spośród wszystkich startujących w wyborach ugrupowań. Czy młody wiek w polityce jest atutem?
Adam Gomoła: Każdy wiek jest jak obosieczny miecz, może mieć swoje dobre i złe strony. Nasza lista do parlamentu nie składa się z jednego nazwiska, tylko 24, każdy może wybrać, które najbardziej mu odpowiada. Czy młodych energicznych, bardzo zmotywowanych, czy raczej kandydatów z większym doświadczeniem z siwizną na głowie.

To może inaczej: po co to panu, ta cała polityka. Ma pan 24 lata, skończył pan świetną uczelnię, pracuje pan w dobrze prosperującym rodzinnym biznesie, świat stoi przed panem otworem…
Wie pan co, wielu moich rówieśników, również na Opolszczyźnie, stoi dziś przed dylematem, czy tu w ogóle zostać, czy nie spakować walizek i po prostu nie wyemigrować. Czy zakładać rodzinę tutaj, czy też wyjechać za lepszymi marzeniami i perspektywami. Chciałbym być głosem tych ludzi, gwarantem tego, że ich potrzeby, aspiracje, oczekiwania będą tu rozumiane. A ja osobiście – no więc trzy lata temu po kolejnych, tym razem prezydenckich, wyborach przegranych przez siły opozycyjne, powiedziałem sobie, że albo ktoś wreszcie się weźmie porządnie za tę robotę, albo pakuję się i wyjeżdżam z kraju. No ale kto ma się wziąć? Doszedłem do wniosku, że nie ma co czekać na innych, trzeba dać coś z siebie. I tak trzy lata temu wszedłem na poważnie do polityki poprzez furtkę Polska 2050 Szymona Hołowni.

Proszę powiedzieć, dlaczego młodzi nie angażują się w politykę, największą grupę absencji wyborczej stanowi przecież pana pokolenie, dwudziestolatków.
Gdy rozmawiam z moimi kolegami, koleżankami, to najczęściej słyszę, że oni tej polityki po prostu nie rozumieją. Czołowi politycy w tym kraju mówią językiem kompletnie nieprzyswajalnym dla mojego pokolenia, w dodatku o sprawach dla młodych zupełnie nieważnych. Nie do końca wiedzą o co w tych sporach wszystkich ze wszystkimi chodzi, stąd krok do decyzji, żeby się tym w ogóle nie zajmować, nie interesować, żyć własnym życiem, a nie zagłębiać się w dylematy panów z zupełnie innego pokolenia, już nie tylko naszych rodziców, ale tak naprawdę dziadków. Bo przecież to pokolenie dominuje dziś w polskiej polityce. A druga rzecz to sposób komunikowania się z naszym pokoleniem: Od szkoły tłoczy się nam do głów, że naszym obowiązkiem jest pracować, płacić podatki, a starsi wiedzą lepiej jak ułożyć polskie sprawy. Wpaja nam się miłość do ojczyzny, ale nie pokazuje jak mamy efektywnie włączać się w procesy tworzenia tego kraju.

Czyli to niejako bunt młodych, którzy nie chcą być traktowani instrumentalnie. Sprzeciw wobec chęci urządzania wam świata bez was ?
Tak, w dużym skrócie. Gdyby jeszcze oni chcieli rzeczywiście urządzać nam świat, ale politycy w Polsce nie myślą w kategoriach co będzie z Polską w perspektywie 20 – 30 lat, oni głównie myślą najdalej w granicach kolejnej kadencji.

Na przykład?
Niezwykle istotnym problemem dla mojego pokolenia są sprawy klimatyczne. Do tej pory każde pokolenie walczyło o to, żeby mieć lepsze jutro. Nasze pokolenie jest pierwszym w historii ludzkości, które walczy o jakiekolwiek jutro, w którym będzie się dało żyć. I to jest kwestia, którą obecnie w polskiej polityce mało kto rozumie. W odchodzącym właśnie sejmie nie ma nikogo poniżej trzydziestego roku życia, moje pokolenie jest najbardziej niedoreprezentowaną grupą w parlamencie. Mam nadzieję, że mój przykład to zmieni.

A czym różni się Trzecia Droga od pozostałych dwóch?
Osiemnaście lat minęło, kiedy mamy duopol PO i PiS. Tracimy z horyzontu sprawy, które mamy załatwiać, a skupiamy się na tym, że Platforma jest antypisem a PiS jest antyplatformą. Często kwestie ambicjonalne między ich liderami stają się główną osią dyskusji.

Na przykład.
Na przykład mamy od 8 lat spór o sądownictwo. PiS mówi o jakiejś dekomunizacji, a komunizm dla nas dwudziestolatków jest jak bajka o żelaznym wilku. Natomiast efekt tego jest taki, że postępowania sądowe trwają coraz dłużej, czyli nic nie wynika z tych słownych potyczek, zapowiadanych reform, oprócz coraz większych awantur i co równie ważne, blokady unijnych funduszy. Jest coraz gorzej. Co raz pojawiają się nowe pomysły na ochronę zdrowia a kolejki do lekarzy ciągle się wydłużają, średni czas oczekiwania na rezonans z NFZ na Opolszczyźnie wynosi pół roku. A my skupiamy się na tym, że minister zdrowia powiedział to, a teraz przyszła minister Sojka i mówi tamto. Chodzi o to, żeby polityka zaczęła zajmować się sprawami ludzi a nie politykami.

Z tych pana skromnych na razie doświadczeń, co pana w polityce pociąga, a co pana rozczarowało?
Na pewno pociąga mnie to, że jak się okazało polityka to nie jest taki beton, którego nie da się skruszyć. Przez te trzy lata, gdy budujemy Polskę 2050 w regionie, zdałem sobie sprawę, że jak się zbierze fajna grupa ludzi, którym przyświeca wspólny cel, to są w stanie się przebić, coś zrobić. Mimo, że mamy ograniczony dostęp do mediów, że nie mamy tych ogromnych pieniędzy, którymi dysponują inne partie, a my wciąż bazujemy na dobrowolnych datkach naszych zwolenników. A co mnie rozczarowało? Nie byłem przygotowany na to, jak głęboko nieobiektywne potrafią być media.

A ja myślałem, że pan powie, że koalicje nie są łatwe. Bo ta wasza, Polski 2050 z PSL, do łatwych nie należy. I przynajmniej na starcie w regionie Trzecią Drogą obie partie szły każdy swoją jezdnią.
Koalicje rzeczywiście nie są proste, jednak uważam, że Trzecia Droga jest zbudowana na dobrych, solidnych podstawach. Pokazaliśmy listę wspólnych spraw, które chcielibyśmy załatwić. Pewne postulaty przyjęliśmy wspólnie, ale przecież nie do końca zgadzamy się ze wszystkim. Weźmy oświatę, przekonaliśmy PSL, by dążyć do przekazania 6 procent PKB na edukację, z kolei PSL nas przekonał do potrzeby darmowych posiłków w szkołach. Ale to tylko drobne szczegóły naszego wspólnego planu „Edukacja dla przyszłości”, przygotowanego przez świetnych ekspertów. Natomiast drobne organizacyjne potknięcia, tak wyolbrzymiane przez część mediów, się zdarzają. To, że jesteśmy koalicją nie oznacza przecież, że poszczególni kandydaci do sejmu ze wspólnej naszej listy nie mogą organizować indywidualnych konferencji prasowych.

No właśnie koalicja. Wiąże się z nią ryzykowny wist, który w 2015 roku pogrążył lewicę i otworzył PiS drogę do samodzielnego rządzenia – próg 8 procent, który trzeba przekroczyć, znacznie wyższy niż ustawowe 5 procent gdybyście poszli wspólną listą bez ogłaszania koalicji. A wszystkie sondaże pokazują, że bez Trzeciej Drogi na rządy opozycji nie ma szans.
Wie pan, koalicja była konieczna, ponieważ żadna partia nie chciała startować z listy tej drugiej, z oczywistych dla mnie powodów wizerunkowych. Ja tutaj zagrożenia nieprzekroczenia progu nie widzę tak bardzo. Na razie sondaże pokazują dla nas poparcie na poziomie 10,5-11 procent. Zamówione przez nas sondaże wyznaczają nam górną granicę poparcia na poziomie 18 procent, więc jest o co walczyć. Uważam, że nasze wyniki w ciągu kampanii będą tylko lepsze. To moim zdaniem jest ważne również dla wyborców, żeby widzieli nie samą listę PSL, czy Polski 2050, ale listę wspólną, powstałą w oparciu o wspólne postulaty. Ludzie chcieli , by opozycja się łączyła, połączyliśmy się tylko my, Polska 2050 i PSL.

Najnowsze artykuły