Nicola Vettori zostaje z siatkarkami Uni

Nicola Vettori na kolejny sezon pozostanie trenerem siatkarek Uni Opole. To bardzo dobra wiadomość. Z Włochem, który zamierza na stałe zostać w Polsce, udało nam się porozmawiać kilka dni po tym, gdy przedłużył kontrakt.

– Na początek zapytam o pracę statystyka kadry, bo i taką miał pan rolę w narodowej kadrze męskiej u boku Raula Lozano. Jakie cechy charakteru są do tej pracy niezbędne?

– Trzeba być bardzo dobrze zorganizowanym. To absolutna podstawa. Zespół musi mieć materiał do analizy swojej gry, ale też przeciwnika. Wszystkie mecze i treningi są nagrywane. Szuka się słabych punktów i atutów konkurenta, aby zagrać tak, jak on się nie spodziewa. A w swojej drużynie materiał przydaje się do poprawy techniki i taktyki.

– Jako statystyk reprezentacji Polski w 2006 został pan wicemistrzem świata. Jakie to uczucie? Kto wtedy brylował w pana tabelkach?

– Wtedy pracowaliśmy we dwóch. Na mistrzostwach świata gra się dzień po dniu, więc trzeba być przygotowanym na kolejnego rywala, a tego dowiadujemy się dopiero po jego meczu. Praktycznie codziennie trzeba analizować kilku przeciwników. Mnóstwo pracy. Raczej dla młodych, ale ja wtedy byłem młody. Robota po nocach. Świderski, Wlazły i Zagumny to byli wtedy nasi liderzy, choć tak naprawdę kadra była absolutnie kompletna. Często wspominam tamten turniej, bo to pierwszy sukces polskiej siatkówki po wielu latach. Dał impuls do rozwoju, którego efekt widzimy teraz. Przełożyło się to także na kluby, czego choćby dowodem finał Ligi Mistrzów z udziałem dwóch polskich zespołów.

– Był pan częścią jednej z najważniejszych polskich drużyn w XXI wieku.

– Przesada, ale miła. Może nie najważniejszej, bo przecież potem reprezentacja zdobywała już konkretne tytuły, ale rzeczywiście daliśmy bodziec i sygnał do zmian.

– Zaliczył pan też prestiżową przygodę statystyka w słynnym Trentino. Proszę przypomnieć ten półroczny, wcale nie epizod, bo zostaliście mistrzami kraju. Pan tam wyjechał z… Polski.

– Pierwszy raz straciłem wtedy pracę jako trener. Trentino szybko potrzebowało statystyka i dołączyłem do nich w trakcie sezonu.

– Trafił pan do zespołu gwiazd.

– Rzeczywiście. Grali tam wtedy m.in. Michał Winiarski i Jakub Bednaruk i obecny selekcjoner reprezentacji Polski Nikola Grbic czy Matej Kazijski i Władimir Nikołow. To był ich pierwszy sukces w lidze włoskiej. Potem zostali multimedalistami w kraju i Lidze Mistrzów.

– No to ma pan szczęśliwą rękę, bo najpierw pierwszy sukces po latach naszej reprezentacji, a potem narodziny wielkiego Trentino i za każdym razem z pana udziałem.

– Może w przenośni. Trochę szczęścia też było potrzebne.

– A skąd pana zwolnili, że wyjechał pan do Trentino?

– Z pierwszoligowego męskiego zespołu w Gorzowie.

– A gdyby pan wtedy nie stracił pracy, a ofertę złożyło Trentino, pojechałby pan do Włoch?

– Trudno powiedzieć, ale może na moim przykładzie jest rzeczywiście tak, że czasami fajnie stracić pracę.

– Wróćmy do teraźniejszości. Jak godzić funkcję w klubie i kadrze?

– Klub i reprezentacja nie tracą na jakości mojej pracy. Przeciwnie, ponieważ jestem na bieżąco z siatkówką przez okrągły rok. Obserwuję nowości, podglądam inne zespoły z najwyższej półki, więc sądzę, że moja wiedza tylko się zwiększa. Także dla dobra Uni Opole.

– Ale w domu pewnie jest pan od święta.

– To prawda, traci na tym rodzina i moje życie osobiste. Wspólnie jednak z żoną powiedzieliśmy sobie, że to dla mnie wielka okazja próbować być w tak ważnym momencie blisko żeńskiej reprezentacji. Wiem o czym mówię, bo podobne przeżycia miałem w męskiej siatkówce na poziomie reprezentacyjnym.

– Patrzył pan w kalendarz kiedy w tym roku będzie miał wolne?

– Już miałem. Dwa tygodnie w kwietniu, więc w tym roku wystarczy!

– Zawodniczkom z Opola daleko do reprezentacji?

– Trzy dziewczyny mamy w młodzieżowej, więc możliwości są. Zobaczymy jak nabiorą doświadczenia. Jest kilka zawodniczek, które przy odpowiednim rozwoju mają szansę, choć konkurencja jest olbrzymia.

– Jest pan z naszym zespołem już 6 sezonów. Trudno było pana przekonać żeby został na kolejny?

– Cieszę się, że zostaję i klub dalej chce ze mną pracować. Sezon mieliśmy trudny, ale kończyliśmy w dobrym stylu. Przypomnę wygraną z Bielsko-Białą, która potem do końca walczyła o medal. Złapaliśmy także punkt w Rzeszowie, na późniejszym wicemistrzu Polski. Chcę nadal pomagać Uni i przekazywać zawodniczkom i sztabowi całą swoją wiedzę.

– Nigdzie nie pracował pan tak długo. Dlaczego akurat w Opolu?

– Do Alexa Fergusona mi daleko. A tak serio, to może dlatego, że mieliśmy dobre wyniki. Trafiłem na zespół po spadku z I do II ligi. Władze chciały zrewolucjonizować klub. Chciały, aby dążył do najlepszych, więc wybrali trenera z doświadczeniem w ekstraklasie. Plan po cichu był rok po roku ustabilizować się w I lidze, zdobyć medal i awansować. Wywiązaliśmy się z tego w 100 procentach.

– Czuje się pan ojcem tej drużyny? W końcu wprowadził ją do elity i w niej pozostał?

– Oczywiście. Identyfikuję się z zespołem. Wiem gdzie byliśmy i ile wysiłku kosztowała nas progresja. Pokazaliśmy uczelni, miastu i sponsorom, że jesteśmy coś warci.

– W ostatniej edycji ekstraklasy pań opolanki zajęły dopiero 10. miejsce. Jak zapowiedział prezes Uni, Maciej Kochański, zespół czeka gruntowna przebudowa. To wydaje się być pana podstawowe zadanie na nowy sezon.

– Jak co roku kluby z mniejszymi budżetami muszą walczyć z tym, że najlepsze zawodniczki mogą odejść. To inne kluby decydują o losach naszych czołowych siatkarek W tej chwili jesteśmy na etapie budowania składu. Kilka kluczowych zawodniczek odejdzie, ale my znamy swoje miejsce w szeregu, choć w każdym meczu będziemy walczyć o zwycięstwo. Jestem optymistą, ale jak mnie ktoś zapyta, czy będziemy walczyć o medal, odpowiem krótko: „nie”. Nie da się kupić doświadczenia zawodniczek, które grają  w innych klubach. My możemy pozyskać perspektywiczne siatkarki, które potrafią zrobić potem spore postępy. W Uni już nam się to udawało.

– Jest pan w Polsce od ponad 20 lat, ma żonę Polkę. Proszę przypomnieć okoliczności przyjazdu do naszego kraju. Trafił pan do KS Energetyk Poznań jako drugi trener, ale głównym powodem przyjazdu nad Wisłę był dziewczyną poznana w… Luksemburgu?

– Obecną żonę poznałem rzeczywiście w Luksemburgu i po kilku latach podróżowania po Europie zdecydowałem się na przenosiny do Polski. Wtedy nie myślałem, że zostanę na całe życie. Po dwóch latach czułem się komfortowo, znalazłem dobrą pracę w siatkówce i dzisiaj nie wyobrażam sobie zmieniać otoczenia. Wszystko jest poukładane

– Tyle lat w Opolu, ale żona i dzieci nadal w Poznaniu.

– Trenerem w jednym miejscu bywa się czasami kilka miesięcy. Pięć lat temu nie pomyślałem, że z Opolem zwiążę się na tak długo. Gdybym to wiedział, to kto wie… Rodzina została w Poznaniu, bo nie chciałem zakłócać im normalnego rytmu życia. Wystarczy, że ja tak często zmieniałem adres.

– No to jeszcze na koniec polsko-włoski dylemat do rozwiązania. Polskie piwo czy włoskie wino?

– Jedno i drugie, w zależności od sytuacji.

– To ze schabowym i pizzą jest tak samo?

– Polskie jedzenie bardzo mi smakuje. Trzeba tylko nie przesadzać. Wystarczy mi raz w tygodniu albo dwa razy w miesiącu. Na co dzień lubię zjeść w domu i jednak po włosku.

PS. Po zgrupowania Polki zdążyły już rozegrać 4 mecze w Lidze Narodów. Praca na zgrupowaniu m.in. z trenerem Vettorim przynosi kapitalne rezultaty, ponieważ nasze siatkarki z kompletem zwycięstw przewodzą stawce najlepszych drużyn świata. Najbliższy mecz 13 czerwca z Dominikaną.

Rozmawiał Dariusz Król

Zdjęcie Andrzej Klimek

Dariusz Król

Znawca futbolu, pomysłodawca i były redaktor naczelny ogólnopolskiego tygodnika „Tylko piłka”. W przeszłości także dziennikarz tygodnika i dziennika Gazeta Opolska (m.in. kierownik działu sportowego). Obecnie redaktor magazynu „Opole i kropka” i Czasu na Opole, w których zajmuje się głównie tematami z życia miasta, historią i sportem.

Najnowsze artykuły