Znikąd pomocy, czyli staw obojętności [INTERWENCJA]

Józef Czerwik z Opola założył staw w gminie  Chrząstowice, przy rzeczce Sucha. Staw funkcjonował od dwudziestu kilku lat. W 2021 Wody Polskie cofnęły panu Józefowi pozwolenie wodno-prawne. W uzasadnieniu napisali, że właściciel nie przestrzegał postanowień pozwolenia.

– Nikt ze mną nie chce na ten temat rozmawiać, poznać moje argumenty  – skarży się pan Józef. Tłumaczą, że nie jest stroną w sprawie, co poniekąd jest prawdą. Pan Józef ma 92 lata staw przepisał na niepełnosprawnego syna. – Chciałem go jakoś zabezpieczyć na wszelki wypadek, no ale działki obok są przecież ciągle moje, a syn dał mi pełnomocnictwo, by go reprezentować – wyjaśnia pan Józef.

Argumenty Wód Polskich za cofnięciem panu Józefowi pozwolenia wodno-prawnego są takie: Ogrodzenie jazu na stawie jest niedopuszczalne, gdyż w przypadku powodzi musi być do niego dostęp.

Pan Józef ripostuje: – Jakby ktoś chciał ze mną o tym rozmawiać, to bym mu powiedział, że ogrodzenie postawiłem 4,5 metra od brzegu stawu, może całe 2,5 metra siatki, nie dlatego, że nie wiedziałem na co wydawać pieniędzy, ale żeby rzekę  zabezpieczyć przed wylewaniem szamba do rzeki Suchej przy jazie.  A jak będzie powódź, to wtedy wystarczy choćby przeciąć albo wyrwać siatkę i tyle. Przecież w stanie zagrożenia nie miałbym o to do nikogo pretensji.

Inny argument Wód Polskich dotyczy podniesienia poziomu wody, która zalewa pola w oddalonej od stawu 2,5 kilometra wsi skarżą się miejscowi rolnicy. W związku z tym Wody Polskie przeprowadziły kontrolę i doszły do wniosku, że spiętrzenie wody jest przekroczone o 30 centymetrów. A właściciel stawu wskazówki kontrolerów  systematycznie ignorował.

Nie ignorowałem, tylko mam pomiary geodezyjne, które nic takiego nie wykazują. Człowiek z Wód Polskich mierzył poziom łatą, jak opłaciłem fachowca ze specjalistyczną aparaturą. To czego ja się mam trzymać?  Nigdy protokołu Wód Polskich  z ich kontroli nie dostałem – ripostuje Józef Czerwik.

Za korzystanie z wód z przekroczeniem warunków określonych w pozwoleniu wodno-prawnym Wody Polskie podały pana Józefa do sądu.

–  Na procesie po zapoznaniu się a argumentami oskarżenia sędzina spytała, czego oni właściwie ode mnie chcą. Kazała mi podać krzesło, bo wiadomo, że w moim wieku już za długo się nie postoi. Sąd  we wrześniu 2021 roku odrzucił wszystkie skierowane przeciwko mnie zarzuty. Uniewinnili, ale co z tego. Dyrekcja Zarządu Zlewu Wód Polskich w Opolu odpowiedziała, na to, że decyzja o cofnięciu pozwolenia była przed wyrokiem, czyli moje argumenty, że sąd za nieuzasadnione uznał zarzuty na podstawie których pozbawiono mnie pozwolenia są…nieaktualne. Znaczy, że sąd spóźnił się z wyrokiem, choć mnie się wydaje, że to Wody Polskie pospieszyły się z decyzją nie czekając na orzeczenie sądu, do którego sami mnie przecież podali.

W efekcie pan Józef trzymał się wyroku, a Wody Polskie swojej decyzji.

Kiedyś przyjechałem, widzę, spuścili mi wodę ze stawu. Ryby zaczęły dziubkować, dusić się, amury, szczupaki, karpie, płakać mi się chciało na ten widok. Tam przez te wszystkie lata powstała ostoja Natury 2000, w stawie żyje żółw błotny, gniazduje tu czajka, perkoz dwuczuby, czarny bocian, usypałem dla nich specjalnie wyspę. Dla Wód Polskich nie ma to znaczenia. Usunęli ogrodzenie jazu na rzece, niektórzy tylko na to czekali, na moich oczach raz kiedyś jeden z okolicznych rolników wylewał do Suchej szambo. Jak mu zwróciłem uwagę, co pan robisz?, odwrócił się tylko i powiedział: spier… dziadku.

A najgorsze w tym wszystkim – twierdzi pan Józef – że znikąd pomocy. Prosiłem urzędnika z Wód Polskich, żeby się ze mną spotkał jak człowiek z człowiekiem, wysłuchał moich argumentów, zobaczył obliczenia geodezyjne, które zleciłem za własne pieniądze, no ale on oprócz kontroli na taką rozmowę nie ma dla mnie czasu. Byłem po pomoc u wojewody, odpowiedział, że to nie jest zakres jego kompetencji. Może to i prawda, nie wiem.

Na użytek tego tekstu spytaliśmy gminę, jakie jest jej stanowisko w sprawie. No więc stanowisko gminy jest podobne jak wojewody: gmina uprzejmie informuje, że w tym konflikcie nie jest stroną i jedynie przekazuje Wodom Polskim skargi rolników na zalewane z powodu stawu pola. Ani słowa o przyrodniczych walorach tego miejsca. Ani cienia opinii, czy ten staw to jest jakiś pożytek dla gminy czy tylko kłopot.

No tak – zżyma się pan Józef – rzecz w tym, że cofnięcie pozwolenia wodno-prawnego oparto o kontrargumenty, które zdecydowały, że starostwo to pozwolenie mi kiedyś wydało. Według pozwolenia strefa oddziaływania stawu wynosi pół kilometra, a według przyczyn jego cofnięcia przez Wody Polskie – około 2,5 kilometra. To co, staw się przesunął, czy jak? Według pozwolenia przyczyną zalewania pól jest zrzut wód kopalnianych z Kopalni Wapienia Strzelce Opolskie, co stanowi 80 procent przepływu w rzece Sucha, a według przyczyn cofnięcia pozwolenia przyczyną jest piętrzenie wody przez mój staw. Rolnik może sobie myśleć co innego, ale prawda jest właśnie taka i mam ją na piśmie. Był argument, że woda zalewa pobliskie łąki od stawu do kolejowego nasypu, to je wykupiłem, są moje.

Na dziś pan Józef czuje się całkowicie bezradny.  Nikt nawet nie chce wysłuchać jego argumentów, ślą mu urzędowe pisma, których już sam na piśmie nie ma siły prostować. Wszyscy, Wody Polskie, gmina inne urzędy mają gdzieś starania starego człowieka, żeby rekreacyjny staw jakoś funkcjonował, nikt nie chce widzieć w nim przyrodniczych walorów, które niewątpliwie tu są. Nikt nie chce się pochylić i wyjaśnić jak to jest, że argumenty za przyznaniem mu pozwolenia  wodno-prawnego mają się nijak do kontrargumentów za jego zniesieniem.

Pan Józef już nie liczy na nic, przyszedł do Czasu na Opole wyłożyć swoją krzywdę, która kompletnie nikogo nie obchodzi.

 

 

Najnowsze artykuły