Odra Opole, czyli huśtawka z happy endem [PODSUMOWANIE SEZONU]

Wszyscy kibice opolskiej Odry pamiętają, jak trzy sezony temu ostatnia kolejka decydowała o tym, czy ich ukochany klub utrzyma się na zapleczu ekstraklasy. Było nerwowo, ale z happy endem. W zakończonym sezonie znów widmo degradacji zajrzało naszym w oczy, ale tym razem wszystko skończyło się dobrze kolejkę przed metą.

To znakomite wieści, bo przecież w tle jest szybko powstający stadion i nikt nawet nie chciał myśleć, że Odrze Opole przyjdzie na nim grać z poziomu drugoligowca…

Karuzela emocji

Huśtawka nastrojów naszemu klubowi towarzyszy w zasadzie co sezon, bo przecież w ubiegłym kolejkę przed końcem Odra nie drżała przed degradacją, a cieszyła się z awansu do play-off, skąd tylko „mały krok” do ekstraklasy. Potknęliśmy się wtedy, bo szans nie dała nam Korona Kielce, ta sama, która niedługo wcześniej gładko poległa w Opolu 1-3. Nikt wtedy nie przypuszczał, że po najlepszym od kilku dekad sezonie drużynę czekają kłopoty. Zwłaszcza, że zewsząd była chwalona za konsekwentną i odważną politykę kadrową, w której prezesi i trenerzy nie bali się korzystać z uzdolnionej młodzieży w regionie, co na tym poziomie rozgrywek wcale nie jest częstym zjawiskiem w polskich klubach.

Koszmarna seria

Tymczasem nowy sezon rozpoczął się najgorzej jak mógł. Po czterech z rzędu porażkach (kolejno zTermaliką Nieciecza, Podbeskidziem Bielsko-Biała, Zagłębiem Sosnowiec i Wisłą Kraków) Odra wylądowała na dnie tabeli i niewiele w tym złym obrazie zrobiło zwycięstwo 4-2 z Sandecją Nowy Sącz. Natychmiastową czkawką na zespole odbiły się bowiem roszady sprzed sezonu, a zwłaszcza sprzedaż do Korony jednego z liderów środka pomocy Miłosza Trojaka, którego należycie nie potrafili zastąpić Maciej Urbańczyk, Oskar Paprzycki, czy Mikołaj Łabojko. Dodatkowo z klubu odeszli doświadczeni: Arkadiusz Piech i Krzysztof Janus oraz bramkarz Mateusz Kuchta.

Nocoń za Plewnię

Problemy kadrowe nie były jedynymi, bo w pewnym momencie doszły także dylematy związane z trenerem Piotrem Plewnią. Ten zasłużony członek sztabu szkoleniowego klubu (od dekady w roli asystenta, II trenera lub właśnie pierwszego szkoleniowca), zapowiedział, że odejdzie jeśli drużyna nie wywalczy punktów w starciu 10. kolejki z GKS-em Tychy na wyjeździe. Zespół owszem przegrał, ale Plewnia na stanowisku pozostał. Prezes Tomasz Lisiński postanowił wykazać się dużą cierpliwością, co w polskich realiach jest rzadkie, ale i godne podkreślenia. Na niewiele się to jednak zdało i ponad miesiąc później po porażce 16 października 2-4 ze Stalą Rzeszów w miejsce Plewni zatrudniono Adama Noconia.

Postawić mur w obronie

Nowy trener obiecał, że poprawi deficyty Odry w obronie, która do jego przyjścia pod tym względem w całej pierwszoligowej stawce prezentowała się fatalnie. – Powinniśmy wzmacniać się od tyłu. Straciliśmy aż 35 goli, najwięcej z wszystkich pierwszoligowych zespołów. Drugi najgorszy wynik Tychów, Resovii i Chojniczanki był aż o pięć trafień lepszy od nas. To duża różnica – martwił się po pierwszej rundzie prezes Lisiński. Czas pokazał, że prezes miał rację, a trener Nocoń z obietnicy się wywiązał. Odra przestała tracić tak dużo bramek.

Wiosna zapowiadała się koszmarnie. Nie dość, że Odra w tabeli znajdowała się „pod kreską”, to jeszcze musiała rozpocząć od pięciu meczów na wyjeździe (w sumie tylko 6 spotkań zaplanowano przy ul. Oleskiej). Chodziło o to, że z racji budowania nowego stadionu nieuzasadnione byłoby wydawanie na starym obiekcie pieniędzy na podgrzewaną murawę. Przez to w okresie od 15 listopada do 15 marca nie mogą się odbywać mecze na stadionie przy ul. Oleskiej.

– Dzięki przychylności PZPN i rywali z innych klubów udało się tak zorganizować terminarz, że w tym sezonie nie musieliśmy grać spotkań w roli gospodarza poza Opolem. Takie jednorazowe wynajęcie stadionu w innym mieście i zorganizowanie tam meczu to koszt około 100 tysięcy złotych. Tym samym jednak terminarz był tak ustawiony, że pierwszych pięć spotkań w tym roku graliśmy na wyjeździe – tłumaczy prezes.

 Roszady, roszad, roszady

W przerwie między rundami odeszli m.in. skrzydłowy Szymon Łapiński i słowacki lewy obrońca Bernard Petrak. W drugą stronę bardzo szybko dogadane zostało wypożyczenie silnego, lewonożnego środkowego obrońcy, 19-letniego Maksymilina Pingota, który w swoim CV miał już występy w kwalifikacjach Ligi Konferencji Europy w Lechu Poznań. Wypożyczenie było półtoraroczne, ale działacze mistrzów Polski zastrzegli w umowie możliwość jego skrócenia. Piłkarz zbierał w Odrze na tyle dobre recenzje, że od nowego sezonu włączony zostanie do pierwszej drużyny Lecha, a więc zespół z Wielkopolski bardzo szybko skorzystał ze wspomnianego zapisu. Dodatkowo z Tallina przyjechał Artur Pikk. 30-letni Estończyk jest wielokrotnym reprezentantem swojego kraju grającym na lewej obronie. Kiedyś występował już w Polsce w Miedzi Legnica. W miejsce Mateusza Marca, który odszedł do GKS-u Katowice sprowadzono 29-letniego Hiszpana Borję Galana, który przyszedł bez żadnego odstępnego. Za sobą miał kilka lat gry w II lidze hiszpańskiej, ale jesienią 2022 roku był bez klubu. Jego sprowadzenie było więc obarczone ryzykiem.

Skuteczna defensywa dała utrzymanie

Wspominany już maraton wyjazdowych spotkań wiosną nie wróżył niczego dobrego, jednak po remisie w Bielsku Białej, wygranej w Sosnowcu i z Sandecją Nowy Sącz, Odra wywalczyła poza domem cenne siedem punktów, a zaraz po powrocie na własny obiekt cenne „oczko” z kandydatem do awansu – Arką Gdynia. W tym okresie po premierowym golu w nowym klubie zdobyli zarówno Hiszpan jak i Estończyk.

Po remisowym meczu z Arką sympatycy Odry musieli przełknąć gorzką pigułkę w postaci porażki 0-1 z Górnikiem Łęczna u siebie. Na szczęście potem przyszła dobra seria i w czterech kolejnych meczach Odra zdobyła 10 punktów tracąc tylko jedną bramkę. To pozwoliło na duży oddech. Najlepszy mecz w tym roku opolanie zagrali 13 maja, kiedy pokonali u siebie walczącą o miejsce w barażach o ekstraklasę Stal Rzeszów.

Już wcześniej szanse na utrzymanie straciły: Sandecja Nowy Sącz i Chojniczanka Chojnice, a jako trzecia z walki odpadła Skra Częstochowa. To trio spadło z I ligi. Nasz zespół utrzymanie zapewnił sobie w przedostatniej 33. kolejce po remisie 1-1 u siebie ze zdegradowaną Chojniczanką.

Atrakcyjni nowi rywale jesienią

Sezon 2022/23 był najsłabszym z sześciu ostatnich, w których Odra gra na zapleczu ekstraklasy. Wpływ na to miała runda jesienna. Optymizmem może napawać fakt, że wiosną Odra spisywała się bardzo przyzwoicie i oby tę tendencję utrzymała jesienią. O ile gra w defensywie była bardzo dobra, to kolejnym krokiem jest poprawa gry ofensywnej.

Najbliższy sezon zacznie się w weekend 22-23 lipca. Wśród nowych rywali znajdą się spadkowicze z krajowej elity: Wisła Płock, Lechia Gdańsk i Miedź Legnica. Rywalizację w II lidze wygrała natomiast Polonia Warszawa, drugi był Znicz Pruszków, a po barażach awansował też Motor Lublin i to z tymi drużynami opolanom przyjdzie się też mierzyć w nowej ligowej batalii.

Widać ciekawe perspektywy

Z tego trudnego sezonu zadowolony ostatecznie jest również prezydent Opola Arkadiusz Wiśniewski. – Odra się utrzymała, a ja widzę ciekawą przyszłość przed zespołem, bo przecież młodzi piłkarze do lat 19 z Akademii OKS Odra Opole S.A. niemal w tym samy czasie odnieśli wielki sukces i awansowali do najwyższej ligi Centralna Liga Juniorów. W przyszłym sezonie będą więc walczyć o ligowe mistrzostwo Polski z Legią, czy Lechem. Na co dzień uczęszczają do Publicznego Liceum Ogólnokształcące nr IX w Opolu, gdzie uczą się z nimi m. in. juniorscy wicemistrzowie Polski w piłkę ręczną. Cieszę się bardzo, że stworzyliśmy w Opolu takie warunki młodym ludziom – powiedział prezydent.

Dariusz Król

Znawca futbolu, pomysłodawca i były redaktor naczelny ogólnopolskiego tygodnika „Tylko piłka”. W przeszłości także dziennikarz tygodnika i dziennika Gazeta Opolska (m.in. kierownik działu sportowego). Obecnie redaktor magazynu „Opole i kropka” i Czasu na Opole, w których zajmuje się głównie tematami z życia miasta, historią i sportem.

Najnowsze artykuły