Dlaczego Polacy chcą zmiany? [KOMENTARZ]

Wygląda na to, że o wynikach tych wyborów przesądzili młodzi ludzie. Wydawać by się mogło obojętni wobec politycznych wojenek pokolenia ich starszych braci, rodziców i dziadków. Ale okazuje się, że jest granica, której przekroczyć nie było wolno. 

Tą granicą jest wizja Polski, która serwowali nam dotychczas rządzący, Polski dusznej, zaściankowej, rządzonej przez ludzi, którzy chcieli urządzać wszystkim życie, nie pytając ich o zdanie. Polski otoczonej wrogami od Wschodu i Zachodu, której w Wspólnocie Europejskiej miast zasad, którą się kieruje, pasowała głównie kasa. Polski marginalizowanej na arenie międzynarodowej. Polski kreowanych sztucznych podziałów i zagrożeń, jak na przykład bajek o złych Niemcach, którzy chcą nas wchłonąć, zniewolić i pozbawić narodowej podmiotowości. 

PiS rządził przez podział, tymczasem ludzie od swej władzy oczekują raczej koncyliacyjności, łączenia a nie dzielenia, łagodzenia napięć a nie ich kreowania i podsycania, uspokajania a nie straszenia wyimaginowanym wrogiem. 

Polacy w tych wyborach powiedzieli, że chcą wrócić na należne im miejsce w rodzinie krajów europejskich. Wspólnota Europejska, którą straszy ich Kaczyński, powstała właśnie z powodu, by nigdy więcej nie powtórzył się w Europie światowy konflikt, właśnie przeciwko jakiejkolwiek dominacji. Można mieć oczywiście różne wizje Unii Europejskiej, lecz nie da się ich wprowadzić poprzez naruszanie panujących w niej wspólnych zasad, poprzez obrzydzanie Unii własnemu narodowi. Tak się nie zbuduje pozycji Polski w Europie. Nie słowem i szabelką, boso ale w ostrogach, lecz mozolnym budowaniem potencjału gospodarczego, pozycji politycznej kraju rosnąć może rola Polski w UE.  Tak jak to robił PiS Europę można jedynie opuścić, a wyłącznym kierunkiem nie jest jakaś utopijna wizja niezależności od wszystkich i wszystkiego. W naszej części Europy, gdy nie ma się sojuszników wpada się w łapy rosyjskiego niedźwiedzia. Do swoich wizji trzeba więc szukać stronników a nie wskazywać wyłącznie na wrogów.  

Być może do tej pory przez osiem lat sprawdzała się PiS teoria, że „ciemny lud to kupi”. Otoczeni swoim elektoratem zapomnieli o innych środowiskach i ich ambicjach. Badania prof. Radosława Markowskiego, który od lat prowadzi badania przepływu elektoratu w Polsce, pokazały, że by rządzić w kraju wystarczy 80 procentowe poparcie dwóch środowisk: osób z wykształceniem podstawowym i emerytów.  Oczywiście każdy głos się liczy tak samo, robotnika i profesora. Tylko, że aby kraj posuwał się do przodu, nie można realizować ambicji i oczekiwań wyłącznie tych dwóch środowisk. Tak nie zbuduje się nowoczesnej Polski . W wyborach 2023 roku Polacy o tym PiS właśnie przypomnieli, upomnieli się o swoje prawa, oczekiwania i ambicje.  

Przypomnieli zwłaszcza młodzi ludzie, że są, znają języki, podróżują, porównują szanse swoje i swoich rówieśników na świecie. Im ludowe zapaski, do których nikt nic nie ma, nie wystarczą. Chcą żyć w progresywnym, nowoczesnym, demokratycznym państwie swobód obywatelskich, państwie, w którym można swobodnie oddychać bez pustego trucia i szczucia. Bogoojczyźniana narracja żywcem wyjęta sprzed września 1939 roku to dla nich taka sama historia jak opowieść o bitwie pod Grunwaldem. Owszem, trzeba pamiętać, ale na tej podstawie nie zbuduje się już przyszłości. Świat się zmienił i nie ma co wracać do odniesień, które zakonserwowały się jedynie w niektórych niereformowalnych głowach. Ludziom wykształconym, obytym w świecie trudno jest uwierzyć , że w Europie jedynie Polska staje się krajem krajem prawdziwie niezależnym w morzu zdominowanych narodów. By się o tym przekonać wystarczy na krótko wyjechać za granicę. 

Poza wszystkim w tych wyborach Polacy powiedzieli, że nie chcą państwa autorytarnego. Na którego w roli satrapy występuje nieporadny życiowo starszy pan. Nie chcą autorytaryzmu, który zawsze skutkuje arogancją i bezkarnością władzy, ograniczaniem swobód obywatelskich, w tym prawa do informacji, z całą gamą życiowych kodyfikacji, które uderzają w zwykłego człowieka. Młodzi, nie tylko oni to boleśnie odczuli, przekonali się, że polityka to nie jest coś co dzieje się w jakimś innym świecie, lecz czasami wprost wchodzi do ich szkół, mieszkań, rodzin, a nawet łóżka.  

Autorytaryzm zawsze opiera się o kłamstwo, fałsz, manipulację i besserwiserstwo  To są jego immanentne cechy. W pewnym momencie władza autorytarna zaczyna kłamać ludziom w żywe oczy i te wybory były ostatnim momentem, by swoim głosem tę sytuację zmienić. 

Tak, byliśmy okłamywani, jak bardzo pewnie w najbliższych miesiącach i latach pojawiać się zaczną na to liczne dowody. Tylko, że dotąd wydawało się, że władza i jej medialni jurgieltnicy cynicznie okłamywali naród. Dziś słuchając wypowiedzi przegranych ma się wrażenie, że oni tak naprawdę okłamują też samych siebie.   

Ryszard Rudnik 

Najnowsze artykuły