Pisowskie pazury [KOMENTARZ]

Czas leci, niby jest wszystko jasne: Jeszcze przed wyborami opozycja demokratyczna deklarowała chęć powołania wspólnego rządu. Nie zdecydowała się na jedną wyborczą listę, czego domagała się część elektoratu. Ruch choć ryzykowny, w konsekwencji okazał się właściwy. Dzięki temu wyborcy, którzy mają dość rządów PiS-u mieli szerokie spektrum ideowe, w którym mogli wybrać tak, by jak najmniej ich głosów się zmarnowało.

Ponad 11 milionów Polaków zagłosowało za tą koncepcją.  Co na to PiS? Otóż ciągle liczy na przekupstwo, haki, przeciągnięcie części posłów tak, by nie oddać władzy. A jeśli się nie uda – z pomocą prezydenta na przedłużanie stanu zawieszenia po wyborach. To, że Suweren zadecydował inaczej, nie ma dla nich żadnego znaczenia. Bo dla nich liczy się tylko ten Suweren, który ich popiera, dla pozostałych jest gaz pieprzowy i teleskopowa pała.

Nie mają większości, nie mają z kim rządzić? Nikt tam w PiS-ie nie uderzy się w pierś szukając przyczyn  w ich ośmioletnich nieszczęśliwych rządach. Tam refleksja jest zawsze taka sama: winny musi być kto inny. Okazuje się, że w tym przypadku… sami wyborcy, którzy wykazali się podobno skrajną niewdzięcznością.

PiS to partia populistycznych manipulatorów, oni już nigdy nie będą pasować do demokratycznych ram. Posmakowali bezkarności władzy, poczuli się jak właściciele państwa, rozdali między siebie państwowe frukta, jednoznacznie wskazali wroga. Jedyne co im przeszkadzało, to zasady Unii Europejskiej, które nijak nie pasują to wprowadzanego przez nich nieoświeconego zamordyzmu. Niewykluczone, że Kaczyński nie może spać po nocach na samą myśl, że „jego Polską” może teraz rządzić premier Tusk, a przecież wszyscy wiedzą jak pan prezes lubi być wyspany.

Poza wszystkim rośnie w PiS świadomość, że trzeba będzie za wszystkie naruszenia prawa, gwałty na konstytucji zapłacić. Gdy tylko opozycja przejmie władzę, okaże się w jakim stanie są finanse publiczne, zadłużenie Polski, kondycja kraju. A już powyborcze sygnały z ichniego jeszcze przecież Ministerstwa Finansów wskazują, że jest to wymiar kompletnej demolki. Wraz z przejęciem władzy przez opozycje opadnie kurtyna nad składem pisowskich kłamstw, manipulacji, fałszerstw, nadużyć politycznych, finansowych i kryminalnych. Pęknie propagandowa bańka budowana na wazelinie.

Dopiero co pytali w referendum, czy należy sprzedawać państwowy majątek obcym, po czym tydzień po wyborach sprzedali obcemu kapitałowi pakiet udziałów w Centralnym Porcie Komunikacyjnym, zanim on w ogóle powstał. Co prawda pakiet mniejszościowy, ale jeżeli na takich zasadach jak Saudom udziały w Rafinerii Gdańskiej, to okaże się, że właściwie między uprawnieniami wynikającymi z pakietu mniejszościowego i większościowego nie ma żadnej różnicy, oprócz tego, że trzeba było mniej zapłacić. Na dodatek nie wiadomo komu właściwie sprzedali, bo fundusz inwestycyjny w konsorcjum  które nabyło te udziały nie ma przecież narodowego oblicza, równie dobrze może się okazać, że tak naprawdę sprzedali CPK w budowie Rosjanom.

Polska potrzebuje stabilnego rządu, wyborcy wskazali kto ma nimi rządzić, ale dla ludzi PiS nie ma to żadnego znaczenia. Będą brnąć w destrukt, kombinować, przedłużać, podstawiać nogę, jątrzyć, bo tylko takie narzędzia rządzenia znają. I nie wahają się ich używać dopóki się da, nie w imię dobra kraju, tylko własnych tyłków. Wiedzą, że takie wybory jak w 2019, w 2023, gdy cały aparat państwa, jego budżet, państwowe spółki, państwowe i przejęte przez Orlen regionalne media grały wyłącznie po stronie PiS już się nie powtórzą. Że rządy opozycji, jeśli tylko uczy się na ich i swoich błędach, mogą obrócić w pył sączone ludziom do głów katastrofalne wizje Polski niepisowskiej. Bo ludzie mogą być ogłupiali, ale nie są głupi. W końcu przejrzą na oczy, a już nie będzie narzędzi w postaci usłużnych partyjnych mediów, by im je na powrót zamydlić.

Ryszard Rudnik

Najnowsze artykuły