Minął tydzień, czyli subiektywny przegląd Ryszarda Rudnika

Marszałek województwa przyznał dotację na dokończenie budowy obwodnicy Nysy, za co w wyrafinowany sposób podziękował burmistrz miasta, Kordian Kolbiarz, któremu dotacja ta skojarzyła się z dwoma nagimi mieczami podarowanymi przez wroga na polach Grunwaldu. Czyli przyjął, ale bez atencji. Z tej okazji prezydent Opola zasugerował, że gdyby te pieniądze poszły na południową obwodnicę miasta, byłby marszałkowi Bule bardziej wdzięczny, ale nie poszły, więc być może to będzie dla darczyńcy nauczka. Najwyraźniej była, ale nie taka jakiej pewnie spodziewał się prezydent Wiśniewski. Zarząd województwa zaczął się bowiem sumitować i wyliczać przed Kolbiarzem, że o Nysie przecież nie zapomina, a Wiśniewskiemu wytknął, że jest „taki sam jak PiS”. W ten sposób postanowili pomścić ten Grunwald. Cóż, to już u nas powoli staje się tradycją, że kto inny zawinił a kogo innego wieszają.

***

Lekarze dwóch białostockich szpitali odmówili aborcji zgwałconej przez wujka czternastolatce, powołując się na klauzulę sumienia. To kolejny przypadek sumień czystych, bo nieużywanych.

***

Przy okazji ogólnego wzmożenia wokół obsady fotela prezesa WiK w Opolu wyszło na jaw, że jest to jedna z najlepszych fuch w mieście. Za około pół miliona pensji rocznie prezes bowiem przeważnie za nic nie odpowiada, a przynajmniej tak mu się wydaje, że wystarczy się wstrzymać przy kontrowersyjnych decyzjach od głosu. To jest dosyć karkołomny tok myślenia, ale na użytek lokalnych partyjno-rządowych mediów mu się on sprawdza. Dodatkowe wsparcie przychodzi również od członka zarządu Azotów K-K, który potwierdza swoje nikłe menedżerskie kwalifikacje publicznie informując o aktualnej kondycji WiK, czyli firmy, w której od roku nie pracuje. W sukurs prezesowi przychodzi także opolski radny Solidarnej Polski, czyli partii, której prominentnym działaczem jest syn obecnego prezesa WiK. Rzeczony radny dowodzi, że za sytuację w firmie nie odpowiada zarząd, lecz prezydent miasta jako tytularny właściciel spółki. Tymczasem prezydent w kwestii przyszłości prezesa ma związane ręce przez współudziałowca związanego z władzą. Wygląda na to, że radny widzi to tak: odpowiedzialność prezydenta owszem, a decyzyjność niekoniecznie.  Istnieje więc podejrzenie graniczące z pewnością, że brak odpowiedzialności prezesa za cokolwiek i odpowiedzialność prezydenta za wszystko weszły tu na najwyższy możliwy level.

***

Poseł Leszek Dobrzyński z PiS od trzech lat inkasuje po tysiąc złotych miesięcznie za przewodniczenie sejmowej komisji ds. niepełnosprawnych, która w tym czasie spotkała się dwa razy, w tym pierwsze spotkanie było inauguracyjne. Nie liczymy tutaj trzeciego razu, który nastąpił dopiero co, zaraz po tym gdy sprawa wyszła na jaw. Pan przewodniczący rzecz jasna nie ma sobie nic do zarzucenia, ani tym bardziej do oddania. Najwyraźniej te blisko 40 tysięcy złotych jemu się po prostu należy.

Ryszard Rudnik

Najnowsze artykuły