Minął tydzień

Prezydent Andrzej Duda spotkał się z Donaldem Trumpem. Wart Pac pałaca a pałac Paca.

***

Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił decyzję przewodniczącego KRRiTV o nałożeniu kary 80 tysięcy złotych na TVN za to, że realizatorowi omsknęła się ręka i w trakcie emisji „Faktów” i puścił na moment reklamę. Świrski, nominat PiS, od lat chłosta media karami po uważaniu i jak raz jedynie te, które wiernie nie realizują linii partii, która go na to stanowisko nominowała. Dlatego za pomyłkę w reżyserce TVN według niego należy się wielotysięczna kara, a za wypowiedź Jana Pietrzaka w Telewizji Republika, że na emigrantów mamy gotowe baraki w obozach koncentracyjnych, żadnej kary nie przewiduje, bo jego zdaniem „mamy w Polsce wolność słowa”.  Taaa, Hitler też zaczynał od słów.

***

Audyt w Orlenie przynosi co raz nowe rewelacje. Okazuje się, że tylko w roku 2022 kierownictwo firmy wydało 2 miliony złotych na prywatne odrzutowce. Jak dziś tłumaczy były prezes Daniel Obajtek, byłoby niepoważnie, gdyby przedstawiciel tak ważnej firmy latał po świecie rejsowymi samolotami. Można z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że kierowcy przy dystrybutorach raczej tak nie myślą. Obajtek znacznie mniej wstydu przynosiłby firmie korzystając z rejsowych lotów, niż kalecząc angielski na oficjalnych biznesowych spotkaniach. Dlatego lepiej by było, gdyby znaczą różnicę w cenie przelotu zainwestował w naukę języka.

W listopadzie ubiegłego roku szefostwo Orlenu zorganizowało wypasiony wyjazd, na wyścigi Formuły 1 do USA. Wypad prywatnym odrzutowcem i najlepsze hotele, restauracje oraz vipowska loża na torze kosztowały spółkę 400 tysięcy złotych. A co sobie mieli żałować, po wyborach 15 października już wiedzieli, że to jest ich ostatnia taka okazja.

***

Robert Telus, były minister rolnictwa w rządzie Morawieckiego ma kłopoty, gdyż inspekcja weterynaryjna znalazła na terenie jego gospodarstwa potopione w stawie truchła koni. Już po zaoraniu stadnin w Michałowie i Janowie Podlaskim pojawiły się podejrzenia, że jeśli chodzi o środowisko PiS, hodowla koni to też nie jest ich mocna strona.

***

Są już pierwsze dymisje w obozie władzy. Stanowisko wicewojewody dolnośląskiego stracił Jacek Protasiewicz, ostatnio związany z Trzecią Drogą. Protasiewicz jak dziecko dał się sprowokować działaczowi PiS Oskarowi Szafarowiczowi, młodej szczujni, nadziei pokoleniowej prezesa Kaczyńskiego, na przetrwanie jego politycznych genów. Na hejt Szafarowicza Protasiewicz w Internecie odpowiedział hejtem homofobicznym, na zasadzie klin klinem. Jako człowiek doświadczony powinien jednak wiedzieć, że ten sposób sprawdza się jedynie przy alkoholowym kacu. W pozostałych przypadkach kac jedynie wywołuje, przeważnie moralny.

***

Działacz skrajnej prawicy Robert Bąkiewicz na fasadzie budynku Ministerstwa Klimatu i Środowiska wymalował znak Polski Walczącej jako protest, „przeciwko zdejmowaniu symboli narodowych i krzyży”. Nie bardzo wiadomo, o co Bąkiewiczowi konkretnie chodzi, wiadomo natomiast, że Warszawa 2024 to nie Warszawa czasów hitlerowskiej okupacji, a obsmarowany gmach jest historyczny, więc Bąkiewicz odpowie za zniszczenie zabytku. Tak że jest nadzieja, iż zobaczymy Bąkiewicza przed ministerstwem z miotłą jak pucuje chodniki w ramach zasądzonej kary ograniczenia wolności. I będzie tam świecił facjatą za zniszczenie fasady.

***

Premier Donald Tusk ogłosił, że Polska przystąpi do budowy Żelaznej Kopuły, czyli europejskiego  systemu antyrakietowego dalekiego zasięgu. Kopuła ta nie będzie zamiast, a uzupełnieniem dotychczas realizowanych przez Polskę kopuł z udziałem USA: krótkiego i średniego zasięgu. Na wieść chłodno zareagował prezydent Duda twierdząc, że to jest inicjatywa oraz biznes niemiecki. W ramach tego interesu Niemcy już wydali 4 miliardy euro na izraelskie systemy rakietowe, które będą wchodzić w skład europejskiej kopuły, czyli mają bronić również nas.

Antyniemieckie fobie Andrzeja Dudy nie mają wielkiego znaczenia, zwłaszcza, że przed nim jako prezydentem każde następne święta są już ostatnie, z wyjątkiem tych majowych. Musi z tą swoją antygermańską wysypką jakoś radzić sobie sam. Nic nie można poradzić na przypadłość gości, którym mózg się zatrzymał w 1939 i nie mogą pojąć, że dziś Niemcy to jest nasz sojusznik, a nie wróg. Szkoda, że to dotyczy również zwierzchnika polskich sił zbrojnych.

Na chłopski rozum dzięki dodatkowej tarczy Polska będzie bezpieczniejsza, no ale z drugiej strony ci Niemcy jednak niektórych uwierają. Politycy PiS wymyślili więc, że będą kłamać, iż nowa kopuła nie będzie dodatkowa, tylko zamiast tych już realizowanych. Łżą w żywe oczy, jak europosłanka Beata Szydło, już nie wspominając o pośle Macierewiczu, bo on i prawda to są w ogóle dwa rozłączne światy. Ciekawe, czy pani Szydło jako osoba bogobojna spowiada się potem z tego łgarstwa. Putin nie potrzebuje już finansować rosyjskich trolli, by szkodzić Polsce. Tacy konfabulanci jak była premier skutecznie ich zastępują, w dodatku za unijne pieniądze.

***

Posłowie PiS Dariusz Matecki, Łukasz Mejza i Kamil Bortniczuk, ten ostatni twierdzi, że był tylko przez chwilę, zorganizowali w hotelu sejmowym balangę. Ich chóralne śpiewy o pośle Braunie, który jak nikt inny potrafi gasić świece, rozruszały okolicę do tego stopnia, że u imprezowiczów interweniowała policja oraz straż marszałkowska. Trzeba uczciwie przyznać, że z umiarkowanym skutkiem. Młodzi, wiadomo, gorące głowy, czasem muszą się wyszumieć, ale dlaczego akurat w dzień okrągłej rocznicy katastrofy smoleńskiej? W każdym razie wypadło to wybitnie niepolitycznie, bo co prawda stypa swoje prawa ma, wódeczka imprezy nie plami, ale wesołe śpiewy już jednak tak. Nie wiadomo jakie będą tego reperkusje, bo prezes pamiętliwy jest. O tym umiejętnym Braunie to może być łabędzi śpiew dla ich karier. Dobrze choć, że imprezie trzech młodych tenorów prawicy nie towarzyszyły prokreacyjne piski dziewcząt, jak podczas wcześniejszej balangi w biurze posła Czarnka w Lublinie.

***

Są nowe rewelacje z obrad komisji sejmowej ds. wyborów kopertowych planowanych na maj 2020. Z zeznań świadków wynika, że dane 30 mln Polaków zgrano sobie na płytkę i walała się ona w Poczcie Polskiej, przy czym do końca nie wiadomo, kto w ogóle miał do niej dostęp. Nikt nie badał, czy procedury Poczty są wystarczające, by dane te były bezpieczne. Nie zainteresowało to ministra cyfryzacji, który polecił zgrać dane na płytkę, ani też Jana Nowaka prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych, która to instytucja za ochronę danych Polaków odpowiada. Prezes UODO zajmował się kwestią, bo jak tłumaczy… zawalony był robotą nad wyborami. Ciekawe, bo jak wykazała przesłuchująca go posłanka Magdalena Filiks, były prezes Nowak nie ma zielonego pojęcia o przepisach na straży, których teoretycznie stał. Reprezentuje on najgorszy sort nominatów politycznych, którym nawet nie chce się zainteresować odcinkiem, na którym go partia PiS postawiła.

Paweł Skóra, ówczesny dyrektor Pionu Informatyki i Telekomunikacji Poczty Polskiej stracił robotę zaraz po tym, gdy zgłosił wątpliwości, czy Poczta w ogóle może być depozytariuszem tych danych zwłaszcza w takiej formie. Jeśli się zastanowić na jaką właściwie nutę grała ówczesna władza, pierwsze co się nasuwa, to kryminal tango.

Najnowsze artykuły