Minął tydzień

Echa wyborczej klęski PiS u niektórych hołdowników tej władzy zaczynają się powoli odbijać się intelektualną czkawką. Oto sędzia Trybunału Konstytucyjnego Krystyna Pawłowicz wieszczy, że wkrótce będziemy na ulicach mówić po niemiecku i grzmi o „Polakobójcach”, natomiast satyryk Jan Pietrzak bredzi o rychłej niemieckiej okupacji a rodaków głosujących inaczej niż on uważa za „kompletnie nienormalnych”.

O ile bełkot Pietrzaka to wyłącznie jego prywatna sprawa i pewnie jakoś lekarze neurolodzy potrafią go wytłumaczyć nieuchronnymi procesami starzenia, o tyle jeśli chodzi o sędzię Pawłowicz, to niezależnie jak wykoślawioną, reprezentuje ona jednak instytucję państwa. Zasiada, i rzadko, bo rzadko, ale feruje wyroki w imieniu Rzeczpospolitej. Jeśli ktoś szuka przykładów zdegenerowania państwa PiS to już nie musi. Nic gorszego nie znajdziecie od obecności sędzi Pawłowicz w TK.

***

Tymczasem w Parlamencie Europejskim grupa posłów z ramienia PIS zagłosowała za europejską strategią w zakresie białka. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby ta sama grupa kilka miesięcy temu nie straszyła Polaków, że za sprawą tej strategii będą zmuszeni jeść robaki zamiast schabowego, a niektórzy z nich, na przykład europoseł Patryk Jaki nagrywali nawet filmiki ostatniego posiłku z pieczystym, żeby nam zobrazować skalę zagrożenia. Rzecz w tym, że powyższa strategia do niczego europejskich konsumentów nie zmusza a jedynie ich chroni. Zakłada bowiem, że na wszystkich produktach z udziałem białka z owadów, które od dawna już są na rynku, mają się pojawić czytelne informacje o tym fakcie. Tak, żeby jeśli ktoś sobie nie życzy ich konsumpcji mógł świadomie zrezygnować.  Strategia w zakresie białka porządkuje więc udział owadów w jedzeniu a nie go sankcjonuje i wyklucza jakikolwiek inny skład posiłków, jak okłamywali Polaków w żywe oczy pisowcy i ich medialni fagasi na użytek kampanii wyborczej.

Dziś, gdy sprawa z poparciem dla rzeczonej strategii wyszła na jaw, europosłowie PiS tłumaczą, że nastąpiła zbiorowa pomyłka w głosowaniu. A poseł Jaki oświadczył, że już ją naprawił, gdyż w PE istnieje możliwość korekty swego głosu. Znaczy już nie chce, by konsumenci zawsze mieli czytelną informację o zawartości robaków w spożywczym produkcie, choć dopiero co przed nimi przestrzegał.

***

Rzecznik PiS Rafał Bochenek stwierdził, że wspólna deklaracja szefów partii wchodzących w skład opozycji demokratycznej, że mają większość w Sejmie i chcą stworzyć rząd, jest przejawem kryzysu zaufania między tymi ugrupowaniami. Gdy niejednokrotnie w tej rubryce pisałem o PiS jako partii odwróconych znaczeń, właśnie to miałem na myśli. Rafałowi Bochenkowi nie tylko po najwyraźniej niespodziewanej przez niego wyborczej klęsce „Dobrej zmiany” odjechał peron, ale również cały dworzec wraz z torami i siecią trakcyjną. Bo że wraz z kasą to akurat jest oczywiste. Gdyby wrócił do zapowiadania prognozy pogody, byłby może miłym remedium na dżdżyste listopadowe poranki. Ale tylko dzień przed.

***

Co do kasy, w ministerstwach opanowanych ciągle przez PiS trwają ostatki, dzielone są duże pieniądze na fundacje firmy związane z pisowską nomenklaturą, wysysany z Polski ostatni grosz dla swoich. Przetargi rządowych agencji wygrywają firmy, które w konkursowej selekcji zdobyły jeden punkt na dwadzieścia możliwych. Miliony dostają organizacje, które powstały w ostatniej chwili, na dzień, dwa przed rozstrzygnięciem tych dymanych konkursów. W niektórych spółkach skarbu państwa wypłacono nawet sowite premie bożonarodzeniowe, choć jeszcze nawet nie było Wszystkich Świętych.

Żeby nie być gołosłownym: spółka Molecure byłego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, który najprawdopodobniej przed niezależną prokuraturą będzie się musiał wytłumaczyć z zakupu trefnych respiratorów, z Polskiej Agencji Rozwoju Przemysłu otrzymać ma 32,5 miliona na „ przełomową usługę odkrywania nowych leków małocząsteczkowych celujących w mRNA dla nieuleczalnych chorób”, spółka TT Plast, powiązana z prezesem Obajtkiem – 28 milionów, a spółka Matic, znana głównie z tego, że pośredniczyła w zakupie Pegasusa dla Polski, będzie zasilona kwotą 5 milionów, o ile rzecz jasna zdążą złożyć stosowną dokumentację. A czasu trochę jest, bo pan prezydent z wyznaczeniem premiera i zwołaniem nowego sejmu się nie śpieszy.

Gdy PiS wygrał wybory w 2015 ówczesna kandydatka na premiera Beata Szydło apelowała do rządu premier Kopacz, by jej ekipa nie podejmowała żadnych istotnych decyzji a jedynie administrowała do momentu powołania nowego rządu. Już widać, że demokratyczna opozycja dziś na wzajemność nie ma co liczyć.

***

Ciągle jeszcze pisowskie media grzmią obecnie przekazem dnia a nawet tygodnia z Nowogrodzkiej, że Tusk nie realizuje swoich przedwyborczych obietnic. Można zrozumieć, że oni tam nie mają już nic do stracenia, ale daliby Tuskowi czas, choć jeden dzień rządzenia na wykazanie się. Jak wiadomo nawet Pan Bóg, gdy Jasiu modlił się o wygraną prosił, by dał mu szansę i chociaż wysłał los.

***

O jakiej medialnej mierzwie tu mówimy, świadczy raport medioznawców Towarzystwa Dziennikarskiego, które m. in, monitorowało 33 główne wydania „Wiadomości” TVP. Dzień przed ciszą wyborczą, a był to piątek 13 października, „Wiadomości” wydłużono z 30 minut do godziny, a kolejne pół godziny zajęła bezpośrednio po nich rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim. Łącznie w badanych 33 wydaniach prezes PiS miał 121 wypowiedzi, co daje średnią 4 spiczów na wydanie. Donald Tusk z nazwiska w tym czasie był wymieniany 547 razy, czyli średnio 17 razy w każdym wydaniu „Wiadomości” i ani razu na żywo. Rzecz jasna wymowa cytatów była całkowicie różna, Kaczyńskiego zawsze pozytywna, Tuska zawsze negatywna. Rekord opluskwiania Tuska padł w wydaniu „W” z 10 października, gdzie jego nazwisko padło 35 razy w ciągu pół godziny, czyli częściej niż raz na minutę programu.

Autor końcowego raportu, medioznawca dr Krzysztof Grzegorzewski z Uniwersytetu Łódzkiego w podsumowaniu pisze m. in. : „W programie dostrzeżono liczne mechanizmy propagandowe i manipulacyjne, całkowicie sprzeczne z podstawowym zadaniem serwisu informacyjnego w mediach publicznych: rzetelnym informowaniem obywateli przy jak najstaranniejszym zachowaniu bezstronności. (…) Przejawem propagandowej działalności „Wiadomości” było nagminne stosowanie chwytu polegającego na notorycznej prezentacji fałszywych autorytetów. Polega to na tym, że do uwiarygodnienia przedstawianej rzeczywistości wykorzystuje się ludzi bądź instytucje związane bezpośrednio lub pośrednio z władzą. Nie dopuszcza się natomiast do głosu nikogo o poglądach niekompatybilnych z propagandą władzy”.

Ostatnio ten medialny pisowski margines składa oświadczenia, w których podkreśla dziennikarską swoją niezależność i skarży się w zbiorowych listach, że ma się stać ofiarą „nowego reżimu”. A to  jak widać żadna ofiara nie będzie, tylko konsekwencja sprzeniewierzenia się elementarnym zasadom zawodu, który wydaje im się, że reprezentowali.

 

Najnowsze artykuły