Minął tydzień

Poseł, ciągle jeszcze wiceminister rolnictwa Janusz Kowalski poinformował, przechodząc mimo korytarzem Sejmu, że nie zamierza wziąć udziału w nowym rządzie Mateusza Morawieckiego. Widać nadzieja nie zawsze umiera ostatnia.

***

Piotr Gliński w imieniu Ministerstwa Kultury zanim wreszcie odejdzie załatwił jeszcze 100 milionów, po dziesięć na rok, na funkcjonowanie Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej, który zagrożony zapowiadaną likwidacją przez nieuchronnie zbliżające się rządy demokratycznej koalicji zawiązał spółkę z pisowskimi władzami Otwocka. Umowa jest taka, że Gliński da jeszcze dodatkowe 3,5 miliona na wyremontowanie miejskiej zabytkowej willi a prezydent Otwocka poudaje, że tylko o te pieniądze na remont mu chodzi. Dlatego obecnie sumituje się w mediach i gotów jest przysiąc, że bez tej willi dni Otwocka byłyby policzone. Umowę z Instytutem zredagowano w ten sposób, że bez zgody miasta Instytutu nie można zlikwidować, nowy minister kultury oraz jego ewentualni następcy, chcą czy nie chcą, będą musieli bulić, a jego szefa, w osobie prof. Jana Żaryna, znanego piewcy ONR bez zgody prezydenta miasta nie można odwołać. Z pieniędzy, którym dysponuje ten instytut niejaki Bąkiewicz kupił posiadłość pod Otwockiem dla jednego ze swoich zmilitaryzowanych stowarzyszeń, które Gliński z funduszów na kulturę zasilał. Dzięki umowie z Otwockiem jest szansa, że przez najbliższe lata Bąkiewicz nie będzie sobie musiał szukać roboty i w patriotycznym wzmożeniu, bez specjalnej troski o chleb codzienny, spokojnie będzie mógł zrzucać kolejne kobiety ze schodów kościoła, z imieniem Matki Boskiej i wszystkich świętych na ustach. Instytut Żaryna w założeniach ma wspierać narodowe postawy patriotyczne, a jak wiadomo patriotyzm, zwłaszcza narodowy z lekkim zabarwieniem socjalistycznym,  czasem wymaga ofiar, tylko trzeba je wpierw znaleźć. Bezbronna kobieta, która jakby co nie odda, jest tu kandydaturą wymarzoną.

***

Prezes Jarosław Kaczyński, najwyraźniej niezwykle boleśnie przeżywa wyborczą porażkę, co objawia się jego dość zdumiewającymi ocenami rzeczywistości. Po wyborczym spisku niemieckim 15 października, który ma się zakończyć anihilacją Polski doszedł do przekonania, że jego główny polityczny adwersarz, czyli Donald Tusk jest Niemcem. Zresztą nie tylko on, a w rzeczy samej niemiecka jest cała Platforma Obywatelska, zainplantowana nad Wisłę znad Renu. Ponadto nie wykluczył, że o wolną Polskę przyjdzie nam wkrótce walczyć, na przykład wiosną, prawdopodobnie z Niemcami właśnie, choć udziału Francji też nie da się tu wykluczyć. A on, znaczy prezes, niczym lord Farquaad ze Shreka będzie musiał to nasze poświęcenie życia i krwi z bólem zaakceptować. Gdy w związku z wizjami prezesa pojawiły się domniemania, że być może w powyborczym szoku puściły mu już całkiem intelektualne zwieracze, prezes dołożył jeszcze do pieca, że Tusk to jest lump i reprezentant niemieckiego chamstwa. Na razie zagadką jest co znaczy niemieckie chamstwo, bo czym przejawia się chamstwo nowogrodzkie, to już mniej więcej wiadomo.

***

Była marszałek Sejmu Elżbieta Witek nie zdołała do siebie przekonać większości posłów izby, by wybrali ją na stanowisko wicemarszałka z ramienia klubu PiS w nowym sejmie. Fakt ten wywołał w szeregach jej macierzystej partii powszechne oburzenie, które to szeregi mają pretensje do pozostałych posłów, że na nią nie głosowały. To, że posłowie PiS nie głosowali za kandydaturami na wicemarszałków z innych klubów z wyjątkiem klubu Konfederacji, wydaje się im nieistotny. Prawdopodobnie z powodu silnie zakorzenionego w ostatnich 8 latach przekonania, że to oni ustalają zasady a inni się im podporządkowują. Dlatego nowy marszałek Sejmu Szymon Hołownia zostawił dla kandydata PIS w prezydium sejmu pusty gabinet oraz dowolny limit czasu, który pozwoli im dojść do siebie i jakichś bardziej sensownych wniosków.

Co do samej Elżbiety Witek, na gorąco podzieliła się ona swym wrażeniem, że widocznie koalicyjna większość boi się z jakiegoś powodu jej doświadczenia oraz wiedzy. Na pewno – szczególnie tej o Katyniu, którą czerpała z przedwojennych książek.

***

W obronie odtrąconej przez Sejm pani Witek stanęły jej partyjne koleżanki z naszą polską MM, czyli minister Marleną Maląg na czele. Jej teza jest taka, że utrącenie kandydatury byłej pani marszałek, to jest dowód na hipokryzję Platformy, która w rzeczywistości nie szanuje praw kobiet. „Bo o czym my tu mówimy” zakończyła swój spicz minister Maląg. No właśnie, o czym? I to właśnie jest przykład słynnego malągowania.

***

W czasie, który dał prezydent odchodzącej władzy, żeby się ogarnęła i zagarnęła co się jeszcze da, trzeba przyznać, że rzeczona nie zasypia gruszek w popiele. Oto w Ministerstwie Spraw Zagranicznych dzień po wyborach utylizowano 400 kg twardych komputerowych dysków, rzecz jasna z zawartością, plus dziesiątki kilogramów dokumentów. Przedstawiciel kierownictwa resortu wiceminister Paweł Jabłoński utrzymuje, że były to standardowe procedury a koincydencja dat była tu przypadkowa. Jak wiadomo ludzie związani z MSZ sprzedawali wizy wjazdowe dla migrantów z krajów muzułmańskich w wielkich ilościach, zaś odchodząca władza utrzymywała, że żadnej afery w tym nie ma. W tej sytuacji trudno jest zrozumieć, kto ich w tym MSZ podkusił, by niszczyć tak liczne dowody niewinności.

***

Marcin Mastalerek, świeżo upieczony prezydencki minister, szef Gabinetu Prezydenta RP Andrzeja Dudy, jak wiadomo wrócił z politycznego zesłania i kreuje się na wielkiego stratega. Po inauguracyjnym posiedzeniu Sejmu X kadencji wyznał, że przebieg obrad utwierdził go w przekonaniu, że prezydent zrobił właściwie powierzając misję tworzenia nowego rządu Mateuszowi Morawieckiemu. No cóż, skoro pan minister tak to widzi, to trudno. Może tylko rada, by z taką ostrością widzenia starał się uważać przechodząc przez ulicę, żeby czasem nie wpaść pod tramwaj.

***

Poseł Paweł Kukiz, oświadczył, że nie wstępuje do klubu partii, która dała mu jedynkę na opolskiej liście PiS. Z zadania lokomotywy listy w wyborach wywiązał się perfekcyjnie i najwyraźniej doszedł do wniosku, że są z Jarosławem Kaczyńskim skwitowani. Jako języczek u wagi Kukiz w tym sejmie raczej już nie wystąpi, rola armatniego mięsa mu nie pasuje, można więc powiedzieć, że w tym szaleństwie przyklejania się do różnych ugrupowań jest jakaś metoda. W każdym razie na przetrwanie w Sejmie na pewno.

***

NIK przeprowadził kontrolę sztandarowej inwestycji „Dobrej Zmiany”- przekopu przez Mierzeję Wiślaną. Okazuje się, że inwestycja kosztowała ponad 2 miliardy złotych, choć w założeniu miała być ponad dwa razy tańsza.  Przekop nigdy się więc nie zwróci, choćby nawet przepływały nim kiedyś pełnomorskie statki, które dziś nie mają nawet gdzie, i po co. Powyższą kalkulację zdaniem kontrolerów NIK odpowiedzialny minister ukrył przed Radą Ministrów, w każdym razie tak się tam z zarzutu NIK tłumaczą.  Słomiany miś, który był kiedyś na miarę naszych możliwości i otwieraliśmy nim oczy niedowiarkom, wychodził jednak zdecydowanie taniej.

 

Najnowsze artykuły