Minął tydzień

W trakcie dotychczasowych obrad komisji śledczej ds. wyborów kopertowych okazało się, że pamięć wśród indagowanych na okoliczność członków rządu PiS to przymiot wysoce deficytowy. Jacek Sasin na przykład nie zapamiętał na czym właściwie polegał jego nadzór nad Pocztą Polską, gdy kierował Ministerstwem Aktywów Państwowych. Ale co się dziwić, skoro ówczesny wiceminister Tomasz Szczegielniak, który ten nadzór sprawował bezpośrednio, również sobie nie przypomina. Tu z daremną odsieczą przyszedł mu członek komisji, poseł PiS Mariusz Krystian, pytając wiceministra, czy w przygotowanym słowie wstępnym, którego wygłoszenia zabronił świadkowi przewodniczący komisji Joński, nie zawarł on czasem odpowiedzi na pytania, jakich podczas zeznań nie mógł sobie przypomnieć. Sugestia, że można było zapisać coś czego się nie pamięta, to już nawet nie jest Czomolungma, lecz wręcz Korona Ziemi objawu skretynienia ogólnego.

***

Pamięć, jak widać, jest zawodna, choć czasem stopień zawodu bywa zaskakująco wysoki. Oto przywoływany już wcześniej minister Sasin przyznał w TVN24, że jako były minister pełniący nadzór nad państwowymi spółkami, nie może sobie przypomnieć, czy widział umowę fuzji Orlenu i Lotosu, czyli sztandarowych spółek z udziałem Skarbu Państwa przed podpisaniem strategicznej transakcji. W tej sytuacji jego niewiedza dotycząca wysokości wycen Lotosu, jakie firma KPMG przygotowała specjalnie na zlecenie jego resortu, dużo wyższych od sum transakcyjnych, wydaje się już tylko potwierdzeniem tej samej przypadłości. Dla porządku – amnezja, podobnie jak nieznajomość prawa, szkodzi.

***

Wiele wskazuje na to, że biznes ośmiolecia rządów PiS zrobiła firma Unimot, która według ustaleń NIK w ramach wyprzedaży majątku Lotosu od firmy – córki  Lotos Terminale odkupiła obszar logistyki paliw i asfaltu za 366 milionów złotych. W tym czasie przejęte zapasy asfaltu warte były 400 milionów. W ramach tej transakcji marzeń firma przejęła 8 terminali oraz zobowiązanie Orlenu, że na swój koszt postawi dla niej terminal dziewiąty, którego budowę skalkulowano na 249 milionów złotych. W przywyborczym referendum 15 października PiS pytał o wyprzedaż majątku narodowego, szkoda, że przy okazji nie wspomniał o podarunkach.

***

Radio Opole znalazło się w stadium likwidacji, który to proces przynosi ciekawe informacje. Oto czołowi pisowscy propagandziści zarabiali tam po 3 tysiące złotych za jeden felieton. Efektem współpracy duetu Piotr Semka ( „DoRzeczy”) – Michał Rachoń (TVP) był dla nich urobek w wysokości 88-89 tysięcy złotych. Piotr Gociek z tygodnika „Sieci” dorobił w opolskim eterze 141 tysięcy, a jego kolega redakcyjny Piotr Cywiński – 134 tysiące złotych. Rekordzistką jest Magdalena Ogórek, której czteroletni dziennikarski znój w postaci dwóch audycji tygodniowo zamknął się sumą 160 tysięcy. Oczywiście opinia publiczna wiesza dziś psy na byłych już prezesach tego radia, którzy takie umowy jeden podpisał a drugi kontynuował, no ale przecież ich nie wymyślili. Słuchać rozkazów z centrali musieli w ramach własnych kontraktów.

***

Nie milkną echa ułaskawienia Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Opinia publiczna zwróciła uwagę na ich stosunkowo dobrą kondycję po wyjściu z więzienia. Obaj byli posłowie nie zdecydowali się szturmować najbliższej na wolności sesji sejmu, gdyż jak stwierdzili, muszą to zrobić w „sposób zaplanowany i bardzo precyzyjny”, co jak widać wymaga dodatkowych przygotowań. Na razie zrobili tour po prawicowych mediach, gdzie żalili się na swoją kaźń więzienną.  Tymczasem w związku pojawiającymi się doniesieniami o złym stanie ich zdrowia nastąpił przeciek z Zakładu Karnego w Radomiu. Kłopoty zdrowotne Mariusza Kamińskiego określono tam jako „dolegliwości personalne”, które dokuczały mu już wcześniej i nasiliły się ze względu na ograniczenia związane z osadzeniem. W opolskich kręgach medialnych ta przypadłość bywała określana jako aura. Ale dolegliwości personalne też fajnie brzmią.

***

Niestety nic nie wiadomo o stanie zdrowia Macieja Wąsika, którego żona informowała po 10 dniach jego pobytu za kratami, że schudł o 10 kilo, co by wskazywało przynajmniej na wkład wyjątkowo agresywnego solitera. Sam zainteresowany na antenie TV Trwam wspomniał jedynie o strawie duchowej, mianowicie codziennie modlił się za kratami na różańcu. To dobrze, że w Bogu pokłada nadzieję, zwłaszcza, że wymiar sprawiedliwości jeszcze nie raz może go rozczarować.

***

Posłanka PiS Agnieszka Wojciechowska van Heukelom, powiedziała do posłanki Filiks z KO, która jest w żałobie po zaszczutym na śmierć przez pisowską szczujnię małoletnim synu, że „gdyby miała taką matkę, sama by się zabiła”. Mamy dopiero styczeń a w naszym Plebiscycie „Cuchnącego Gumiora” na najbardziej łajdacką wypowiedź roku pani poseł Wojciechowska van Heukelom bardzo zdecydowanie umocniła się na najwyższym stopniu podium.

***

A propos zaszczucia Mikołaja Filiksa: Tomasz Duklanowski, były naczelny Radia Szczecin, obecnie nadaje z misji katolickiej w Kenii. Tymczasem nie rozliczył się ze służbowego sprzętu ze swą dotychczasową redakcją, z wartego 11 tysięcy złotych notebooka, dwóch iphonów, reporterskiego rejestratora i paru drobiazgów, m.in. pilota od parkingowego szlabanu. Rzeczony poinformował, że sprzętu nie odda, gdyż ma na nim zarejestrowane dowody licznych przestępstw polityków Platformy Obywatelskiej.  Likwidator radia złożył zawiadomienie do prokuratury o przywłaszczeniu rzeczonego sprzętu, choć kto wie, czy nie powinien mu jednak odpuścić.  W końcu niektórzy przekazywali swoim miliony, żeby tylko nie wpadły w ręce nowego rządu. Inna sprawa, że aby trywialne złodziejstwo ubierać w kombatanckie szaty, to trzeba jednak mieć tupet. Widać, nie na darmo mamy tu do czynienia z kawalerem Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski, które to odznaczenie w uznaniu zasług Duklanowski odebrał z rąk pana prezydenta Dudy.

***

Kierowca prokuratury w Lublinie miał dość zimowego skrobania służbowego auta i upomniał się o przynależne miejsce w garażu. Wtedy wyszło na jaw, że zajęły je akta spraw związanych z działaczami PiS, które odsyłano do zaufanego ministra Ziobry, szefa miejscowej Prokuratury Regionalnej, Jerzego Ziarkiewicza, żeby tam się mroziły – ustaliła Gazeta Wyborcza. Miejmy nadzieję, że nie tylko wokół depozytariusza zrobi się teraz gorąco.

***

Tymczasem prezes Kaczyński stwierdził, że w więzieniu Kamiński był torturowany, poprzez wciskanie mu w nozdrza odżywieniowej rurki, na pewno na rozkaz Tuska. Tymczasem przymusowe żywienie sondą to jest rutynowa procedura wobec osadzonych, którzy odmawiają jedzenia. Odbywa się nie na zasadzie widzimisię, tylko ściśle określonej procedury: gdy stan więźnia ulega pogorszeniu, dyrektor więzienia występuje z wnioskiem o pozwolenie do sądu penitencjarnego i dopiero po jego akceptacji służba więzienna przystępuje do karmienia. Gdyby za każdym razem wypuszczano na wolność więźnia, który nie chce jeść, zakłady karne zionęłyby pustką. A co do podejrzeń w sprawie sprawstwa Tuska, niestety prezes ciągle żyje utopijną wizją swojej kaczej satrapii, gdzie bez wątpienia to on decydowałby komu gdzie wsadzić rurkę, ale w państwie normalnym tak na szczęście nie jest.

 

Najnowsze artykuły