Minął tydzień

Seksafera w Namysłowie. Piotr Guzik z „O!polskiej” opisał przygody pewnej dziewiętnastoletniej stażystki z burmistrzem miasta, byłym posłem PiS, Bartłomiejem Stawiarskim, który się nie przyznaje, nie przypomina sobie i jakby rzeczywiście go przypiliło, to jak twierdzi skorzystałby raczej z burdelu. Rzecz w tym, że po romansie zostały sms-y a nawet nagrania przewidującej stażystki, które wskazują, że jeśli chodzi o sekswydatki burmistrz gotów był raczej przyoszczędzić. Również na czasie, gdyż jak czytamy, przyjemne chwile relaksu wykrawał w godzinach urzędowania. Z tekstu dowiadujemy się również, że burmistrz swobodnie posługuje się językiem niemieckim oraz do czego w Namysłowie służyły biura parlamentarzystów PiS. Te jak wiadomo są po to, by przyjmować chętny elektorat, robiąc mu w ten sposób dobrze, z tym, że są pewne granice, które akurat w tym przypadku zostały przekroczone. Nicht wahr, Herr Bürgermeister?

***

Sprawa przepychanek ze Strażą Marszałkowską przed sejmem, podczas których grupa posłów PiS chciała Mariuszem Kamińskim wedrzeć się do budynku, kończy się finansowymi karami dla uczestników. Przy czym niesłusznie o współudział została oskarżona posłanka Katarzyna Sójka, za co publicznie ją przeprosili marszałek Sejmu i komendant Straży Marszałkowskiej, ale to pani poseł nie usatysfakcjonowało. Być może gdyby marszałek Hołownia w momencie sumitowania się przywdział wór pokutny, byłoby okej, choć pewności nie ma. Są wszak ludzie, u których zniewagę wymazuje jedynie krew. Zresztą jak twierdzi uczestnik wydarzeń poseł Antoni Macierewicz, nic takiego jak przepychanki przed sejmem z udziałem posłów PiS nie miało miejsca, choć wszyscy widzieli, że jednak miało.  Z tym, że jeśli chodzi o tego pana niejednokrotnie dawał już dowody na to, iż jego zdolność postrzegania rzeczywistości załamuje się niczym światło na granicy dwóch ośrodków przezroczystych.

***

Były minister edukacji poseł Przemysław Czarnek kaganka oświaty nie gasi i jeżdżąc po kraju intensywnie naucza elektorat PiS. Podczas spotkania w Mońkach zarzucił Donaldowi Tuskowi, że wśród szeregu innych przewin pozbawił telewidzów jasełek w TVP w okresie świąt Bożego Narodzenia. To w pewnym stopniu tłumaczy niektóre zachowania posła Czarnka: najprawdopodobniej w miarę swych możliwości próbuje teraz te jasełka poszkodowanym jakoś zrekompensować swoimi występami.

***

Magdalena Biejat z partii Razem stanęła do walki o stołek prezydenta Warszawy. Lewica zdecydowała się wystawić kontrkandydatkę dla Trzaskowskiego, współkoalicjanta z KO, stawiając na szali z jednej strony iluzoryczne szanse na sukces, a wspólne z Platformą listy do sejmików, z drugiej. Te ostatnie Lewicy przyniosłyby pewne kilkadziesiąt mandatów radnych, lecz nie przyniosą. Tuska kandydatura Biejat tak wnerwiła, że natychmiast zerwał rozmowy o samorządowej koalicji. Ale to jeszcze nic nagannego, ot po prostu zwykła polityczna głupota. Gorzej, że ramach kampanii kandydatka Biejat tak się rozochociła, że zażądała do premiera Tuska, żeby zwrócił miastu 11 miliardów złotych zabrane stolicy przez ekipę PiS. Cygan zawinił, a kowala pani Biejat chce wieszać.  No, w ten sposób Gypsy Queen to ona raczej nie zostanie.

***

Monika Pawłowska, która w niejednej partii chleb już jadła, postanowiła przejąć mandat posła po Mariuszu Kamińskim i mimo sprzeciwu prezesa Kaczyńskiego deklaruje, że PiS-u z serca nikt jej nie wyrwie, tak jak czterdzieści lat temu towarzyszowi Grudniowi (starsi pamiętają) komunizmu. Choć trzeba przyznać, że nie jest to miłość od pierwszego wejrzenia i gdy PiS był na szczycie wyglądało to bardziej na polityczne małżeństwo z wyrachowania. W szeregach rzeczonego parlamentarnego klubu nie może ona liczyć na członkostwo, zresztą w innych klubach też nie, bo wszystkie pozostałe wyprzedzając jakiekolwiek spekulacje złożyły deklaracje o niemożliwości współpracy. Brak zdolności koalicyjnych PiS to jest małe piwo w porównaniu z potencjałem kohabitacyjnym posłanki Pawłowskiej.

***

Polska Fundacja Narodowa sprzedała swój sztandarowy projekt, znaczy jacht, który miał sławić imię Polski w rozlicznych portach mórz i oceanów świata. Suma transakcji pozostaje tajemnicą, co jest zresztą tradycją tej fundacji, która działa w imieniu rodaków, jednak nigdy nie była skłonna dzielić się z nimi finansowymi szczegółami swej zaszczytnej misji. Musi nam starczyć zapewnienie, że jacht sprzedali drożej niż kupili. Z powodu tej niezwykłej dyskrecji pod dotychczasowym kierownictwem fundacji grunt się zaczął osuwać, i zostało właśnie zdymisjonowane.  Najwidoczniej osuwać do wody, dlatego dla jachtu zabrakło zwyczajowej stopy wody pod kilem. No i cóż było robić, wzięli i zwinęli żagle.

***

Kopalnia Jastrzębie Bzie jest zamykana po 3 latach od jej otwarcia, bo nie ma tam węgla. Gdy okazało się, iż złoża nie występują, już w trakcie inwestycji, szybko kopalnię Bzie przemianowano na skromny szyb, i w ten sposób opędzono straty „zaledwie” jednym miliardem zamiast planowanych dwóch. Jedynie co się w pełni udało, to uroczysta inauguracja trzy lata temu, na której ówczesny premier Morawiecki wieszczył z dumą, że oto rośnie nam kopalnia XXI wieku, a nawet głośno i nie bez dozy złośliwości współczuł obcokrajowcom, że będą się musieli nauczyć jej nazwy: „Bzie-Dębina”. Miało być łamanie języka, a skończyło się na strzępieniu.

***

Paweł Poszytek były już dyrektor generalny państwowej Fundacji Rozwoju Edukacji, w ciągu swej kadencji przeleciał 1,2 miliona kilometrów, w tym na przykład 8 dni w spędzone w Honolulu kosztowały ponad 30 tysięcy złotych. Często też bywał w Londynie, dokąd wynajdywał loty w cenie 9 tysięcy złotych w jedną stronę. Drożej, wyjąwszy wynajęcie prywatnego odrzutowca, dolecieć się chyba już nie dało. Generalnie jak wiadomo podróże kształcą, lecz nie zawsze aż tak drogo muszą kosztować, podatnika zwłaszcza.

***

Europosłanka Beata Szydło zawyrokowała, że TVP nigdy nie była tak bezstronna jak za rządów PiS. Z kolei europoseł Patryk Jaki stwierdził, że fakt podsłuchiwania przez poprzednią ekipę rządzącą zarówno opozycji jak i przedstawicieli władzy świadczyłby o dużym obiektywizmie tej ostatniej. Głupszych cytatów w tym tygodniu nie znaleźliśmy, choć zapewne w tej materii politycy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.

***

Słynne zawołanie „gdzie jest wrak?” nabrało ostatnio dodatkowego znaczenia. A to za sprawą komisji ds. katastrofy smoleńskiej Antoniego Macierewicza, która zgubiła 18 a zniszczyła 5 fragmentów prezydenckiego tupolewa, jakie z polskimi śledczymi wróciły do kraju. W tej sprawie MON skierował zawiadomienie do prokuratury, tymczasem poseł Macierewicz tłumaczył w sejmie, że fragmenty po pierwsze, były niewielkie, a po drugie, on w momencie ich zagubienia nie był szefem tej komisji a ministrem obrony. Niestety, dokumenty świadczą o czymś zupełnie innym – stwierdził wiceszef MON Cezary Tomczyk. I wkrótce się okaże, czy jak do tej pory tym gorzej dla dokumentów, czy jednak dla posła Macierewicza.

***

Do Collegium Humanum, słynnej szkoły szybkiej ścieżki pozyskiwania dyplomów MBA przez przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy i jej satelitów, założonej przez Pawła Czarneckiego, a promowanej ostro przez jego brata europosła Ryszarda, gdzie towarzystwo dokształcało się do rad nadzorczych państwowych spółek, wkroczyli agenci ABW i zatrzymali sześć osób z władz uczelni. Jej absolwenci nie dość, że tracą właśnie dobrze płatne fuchy z politycznej poręki, to jeszcze prawdopodobnie będą mogli wyrzucić do kosza swoje dymane dyplomy. A takie były śliczne, angielskie. Tyle, że wydawane przez szkoły Albionu absolutnie do tego nieuprawnione.

***

W Norymberdze odbyło się publiczne przesłuchanie dotyczące mordów Putina ludności cywilnej Ukrainy. Posiedzenie odbyło się w historycznej sali Procesu Norymberskiego, gdzie w latach 1945-49 sądzono hitlerowsko-faszystowskie ścierwo. Dla Putina trudno o wybór bardziej właściwego miejsca.

 

Najnowsze artykuły