Minął tydzień [FELIETON]

Euforia jaka wybuchła po zwycięstwie 1:0 polskiej reprezentacji w towarzyskim meczu z Niemcami, niektórych doprowadziła wręcz do stanów przedudarowych. Oto wiceminister rządu Jacek Ozdoba tak wczuł się nomen omen w klimat chwili, że zwycięstwo to jawiło mu się jako wręcz pokonanie Donalda Tuska. W związku z jego odlotowymi wizjami Zbigniew Boniek, dziś członek Komitetu Wykonawczego UEFA, powziął przekonanie, że mamy tu do czynienia ze zwykłym debilem. W odpowiedzi minister Ozdoba zadeklarował, że złoży skargę  w miejscu pracy Bońka. Ale to chyba nie jest dobry adres dla nadawcy, który w miejscu zawodników niemieckiej reprezentacji zobaczył był jednego człowieka, piłkarza amatora, pokonanego w dodatku przez jedenastkę przeciwników tak nikłym rezultatem.

***

Kilka dni potem już na poważnie polska reprezentacja piłki nożnej zagrała z drużyną Mołdawii o wejście do Euro i jak wiadomo przegrała tam 2:3. W związku z tym meczem trener Polaków Fernando Santos przyznał, że w swojej długiej już karierze nigdy czegoś takiego nie widział, aby zdecydowanie lepsza drużyna, prowadząca do przerwy 2:0, na koniec przegrała. No ale przecież gdy przejmował nasz zespół, podkreślał, że liczy na nowe doświadczenia. Chciał, no to ma.

***

Duże przetasowania w rządzie. Teraz obok premiera zamiast czterech jest jeden wicepremier Jarosław Kaczyński. W tym kto rządzi krajem, co prawda nic się nie zmieniło, ale przynajmniej ośrodek dyspozycyjny przeniósł się z Nowogrodzkiej do gmachu URM. Dzień po nominacji nowego wicepremiera premier Morawiecki nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, jaki właściwie będzie zakres jego obowiązków. Widocznie wicepremier Kaczyński nie wydał jeszcze premierowi stosownych dyspozycji.

***

NIK ustalił, że minister edukacji Przemysław Czarnek w ramach tzw. programu Willa Plus nielegalnie wydał 6 milionów złotych. Jego podwładny, wiceminister Dariusz Piontkowski, zauważył, że sprawy nie ma, bo przecież nie ma żadnego wyroku. Nie ma wyroku, bo wpierw sprawą musiałaby zająć się prokuratura, a ta afer związanych z przedstawicielami tej władzy nie tyka. Teraz idą starania, by z założenia nie zajmowały się nimi również sądy i w ten sposób program Bezkarność Plus dopnie się do końca. No chyba, że jesienią zmieni się wszystko, wtedy cała nadzieja Czarnka zostanie wystawiona na łaskawość prezydenta. W każdym razie akt oskarżenia prokuratura ma już wobec ministra edukacji jak na talerzu.

***

Zbliżają się wybory, z braku innych pomysłów, nie wspominając o sukcesach, wraca więc temat nielegalnych imigrantów. Oto Unia na razie luźno wspomniała o „kwotach” imigrantów z krajów Afryki i Azji, które miałyby przyjąć poszczególne kraje. Tej luźnej koncepcji bez żadnych decyzji ucapił się PiS, który jak kania dżdżu potrzebuje wyborczego paliwa. Bo skoro sukcesów brak,  cała nadzieja  na odgrzanie starych strachów. Pomysł prezesa Kaczyńskiego jest taki, by w tej sprawie ogłosić ogólnopolskie referendum. Tymczasem z Brukseli płyną głosy, że kraje, które przyjęły uchodźców ukraińskich, byłyby z tych kwot zwolnione. Czesi  już złożyli w tej sprawie stosowny wniosek, polski rząd nie. Nie stara się nawet zbytnio o to, by UE bardziej zaangażowała się finansowo w utrzymanie Ukraińców, których setki tysięcy a nawet miliony  u nas przyjęliśmy i wzięliśmy związane z tym wydatki właściwie wyłącznie na siebie. Bo oni są silni tylko w gębie i wyłącznie nad Wisłą.

Nie zatrybiły robaki, JPII, 800 +, nie mówiąc o LGBTiQ+ czy komisji do spraw zwalczania rosyjskich wpływów metoda bolszewicką. Ten  z imigrantami też ma niewielkie szanse, mimo starań pisowskiej propagandy. Po pierwsze dlatego, że właściwie wszystkie siły polityczne są przeciw przyjęciu tych imigrantów. Po drugie, bo chodzi tu zaledwie o około 2000 ludzi, podczas gdy w ciągu 8 lat rządów PiS liczbę emigrantów z krajów islamskich przyjętych do Polski szacuje się nawet na 136 tysięcy, a Orlen dla kolejnych w charakterze siły roboczej postawił już specjalne miasteczko. Po trzecie, referendum w sprawie, którą można załatwić odmownie bez niego, to niepotrzebny koszt dziesiątek milionów złotych. Choć akurat w wypadku tej ekipy  kompletnie nie liczy się ona z publicznymi wydatkami, osobliwie gdy widzą w tym swój partyjny interes. Po czwarte wreszcie, pomocna dłoń redaktora Mazurka z RMF FM, który pozwolił sobie w rozmowie z prezesem PSL porównać przyjęcie 2 tysięcy imigrantów w 37 milionowym kraju do oddania komuś własnego mieszkania, jest grubą przesadą i dlatego nabiera cech niedźwiedziej dla PiS-u przysługi. Bo mało kto jest tak głupi, żeby to porównanie Mazurka traktował poważnie.  Jeśli już szukać przyrównań , to byłoby tak, jakby podzielić się z przybyszem nie mieszkaniem a co najwyżej papciem, i to już takim lekko przechadzanym. Stawianie na larum w sprawie 2 tysięcy imigrantów, podczas gdy za rządów PiS wpuszczono ich do Polski nie licząc uchodźców z Ukrainy ponad 300 tysięcy luda tylko do ubiegłego roku, to miara desperacji i strachu rządzących nawet już nie przed przegraną, ale po prostu przed więzieniem. Inaczej nie da się wytłumaczyć akcji przeciwko czemuś, czego nie ma, gdyż bardzo chciałoby się, żeby nastąpiło, bo wtedy jest przeciwko czemu protestować.

***

Europoseł Joachim Brudziński stanął na czele sztabu wyborczego Zjednoczonej Prawicy. Przy okazji przypomniano mu ile i kto na jego kampanię po mandat do Brukseli się złożył: a mianowicie prominentni pracownicy spółek skarbu państwa, głównie z macierzystego regionu pana posła, w tym ci, którzy wprost ubiegali się o jego poparcie w kwestii stanowisk, przy czym wszyscy on złożyli się na okrągłą sumkę blisko pół miliona złotych. Jest tam również wątek opolski, otóż poseł tej ziemi Janusz Kowalski, jako członek zarządu Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych wpłacił był na kampanię swego ówczesnego zwierzchnika Joachima Brudzińskiego  całe 19 tysięcy złotych. A to na kilometr pachnie konfliktem interesów. Co ciekawe, Kowalski, tak przynajmniej twierdzi TVN 24, nigdy grosza nie wpłacił na kampanię swojego szefa z Suwerennej obecnie Polski, Zbigniewa Ziobry. No ale może jeszcze się poprawi.

***

Z Elektrowni Opole pracownicy donoszą, że po biurach wędruje pewien świeżo upieczony menago i zbiera chętnych do wjazdu na konwent PiS do Bogatyni, czym wywołuje powszechną wesołość  wśród załogi.  Kiedyś to było zadanie dla sekretarza POP, ewentualnie komitetu zakładowego partii. Teraz partyjni sekretarze awansowali na menedżerów. Co prawda zakres obowiązków nie bardzo, jak widać, im się zmienił, ale za to kasa dużo wyższa. Czyli jednak dobra zmiana.

***

Podczas inauguracji III Igrzysk Europejskich w Krakowie przemówienia inauguracyjne ministra aktywów państwowych Jacka Sasina, oraz prezydenta Andrzeja Dudy zagłuszały gwizdy.  Z trybun przedzierały się również słowa „złodzieje, złodzieje”. Po fakcie minister podzielił się refleksją, że widocznie komuś pomyliło wydarzenie sportowe z politycznym wiecem. Znacznie lepiej z gwizdami i buczeniem  poradził sobie Donald Tusk w Jeleniej Górze, może dlatego, że to było akurat na wiecu. W każdym razie widać, że potrzeba igrzysk ludziom już najwyraźniej nie wystarcza.

***

Nasza rubryka dorobiła się poczty a’propos. Otóż Natalia Janus-Hempel z TVP3 Opole zadała „pytanie prasowe”, że bardzo chciałaby wiedzieć czemu ma służyć ta rubryka. Odpowiadamy: ta rubryka służy do czytania. Osobliwie nadawczyni zajęła się wpisem dotyczącym programu „Rodzinny Express”, który jej zdaniem został zdjęty nie z powodu, o którym tu pisaliśmy. Problem w tym, że o powodach zdjęcia programu nie wspominaliśmy w ogóle, a jedynie o tym, że jego prowadzący nie uniósł przesłania audycji, która miała  „pomagać rodzinom w głębszym przeżywaniu istoty rodzinności w duchu chrześcijaństwa”, gdyż zdradził żonę i zrobił dziecko kochance. Cóż poradzić, że w przekonaniu autora tej rubryki akurat z istotą rodzinności, zwłaszcza w duchu chrześcijaństwa, nie ma to wiele wspólnego. A nawet bardzo się gryzie. Oczywiście pani Janus-Hempel ma prawo do zdania odrębnego, zwłaszcza gdy się pracuje w stacji, gdzie odchodzi chlańsko podczas redakcyjnej wigilii połączonej z mordobiciem. Tam gdzie Bóg się rodzi, a moc wcale nie truchleje, świat wartości może być mocno zachwiany. Nikt w tej rubryce nie zajmował się powodami odwołania jakiegoś programu, bo nikogo to tu nie obchodzi, w odróżnieniu od rosnących zainteresowań TVP3 Opole „Czasem na Opole”.  Stwierdziliśmy tylko  fakt zdjęcia formatu z wizji oraz słabą koincydencję między postępowaniem prowadzącego a głoszoną misyjnością audycji.

Pani Janus-Hempel myli się również twierdząc, że zamieszczone w tej rubryce  treści nie przekładają się bezpośrednio na sprawy miasta. Tak po ludzku można zrozumieć, że pani Janus-Hempel już dziś się zastanawia z czego będzie żyła po wyborach jesienią, stąd być może jej żałosne starania o reaktywację opolskiej delegatury  Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, ale to nie zmienia faktu , że sprawy poruszane w tej rubryce przekładają się na życie opolan jak najbardziej. Bo Opole nie jest  osobną wyspą, a opolanie jak wszyscy inni obywatele są narażeni, jak w omawianym przypadku „Rodzinnego Expressu”,  na fałsz, hipokryzję oraz w tak wielu innych miejscach na manipulację i tanią pisowską propagandę za publiczne pieniądze. I na bezczelność, bo trzeba być wyjątkowym bezczelem, by pracując w prorządowej TVP wypominać komukolwiek publiczny grosz. O tym warto i trzeba pisać, takie rzeczy piętnować,  bo w pisowskich mediach ludzie tego nie znajdą, a prawda przecież im się należy.

No i to by było tyle do pani Janus-Hempel od autora rubryki, a co tam odpowie i czy w ogóle na to jej  kuriozum zareaguje wydawca, tego nie wiem.  Wiem tylko tyle: ludzie się skarżą, że na mieście brakuje „Czasu na Opole”, a skoro mamy lato, zachodzi prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, iż nie chodzi im akurat o materiał na podpałkę. I to być może politycznych dyspozytorów TVP3 Opole boli najbardziej.

RUD

Najnowsze artykuły