Minął tydzień

Okazuje się, że były wiceminister gospodarki morskiej Paweł Brzezicki najwidoczniej miał w resorcie za mało, więc dodatkowo dostał angaż w szczecińskich portach jako doradca. Przez trzy lata nikt go tam nie widział. Wiceminister do tego stopnia pracował zdalnie, że szefostwo portów twierdzi, że nawet nie wie jak gość wygląda. A przecież można się było zalogować na strony rządowe i go tam sobie od biedy wyklikać. Wiceminister nawet nie pobrał przysługującego mu sprzętu służbowego w postaci laptopa. Na domowym też nie wykazał przez 3 lata żadnej aktywności. Jedyne co go łączyło z firmą, której doradzał to wypłata – przez trzy lata zebrało się tego ponad pół miliona. Nie tylko cysorz w piosence Tadeusza Chyły miał klawe życie. Niezgorzej miała się też pisowska nomenklatura.

***

Wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk wyłożył na stół dokumenty, z których wynika, że w MON za czasów Błaszczaka pisowska ekipa kradła precjoza zakupione przez resort jako prezenty dla zagranicznych kontrahentów zbrojeniówki. W ten sposób „na Koreańczyka” kupiono zegarek za 6 tysięcy złotych dla byłej szefowej Centrum Operacyjnego MON Agnieszki Glapiak, która zresztą wcześniej przeszła była już do KRRiTV.  Pani Glapiak sama sobie zegarek wybrała, który jej dali bo widocznie się należało, jak wszystko dla nich w tym kraju.

Do pani Glapiak przyszła Żandarmeria i zegarek odebrała, ale teraz ze śladami zużycia można go już tylko oddać na cele charytatywne. Ostatnie spojrzenie na cyferblat mogło ją w połączeniu z rekwizycją utwierdzić w przekonaniu, że czasy się zmieniły i to może być jedyny pożytek z tego szwindla. Pamiętacie wielką aferę z zegarkiem ministra Nowaka, którego nie ujął w zeznaniu majątkowym? No tamten kosztował co prawda więcej, ale różnica była nie tylko w cenie lecz także w tym, że zegarek Nowaka żona kupiła mu w prezencie za swoje a nie za kradzione z ministerstwa.

***

A’ propos kradzionego z MON zegarka wypowiedział się opolski poseł z klubu PiS,  a wcześniej wiceminister MON Marcin Ociepa, który pouczył dziennikarzy, że to jest wstyd gdy mamy wojnę na granicy zamiast skupiać się na obronie, zajmujemy się głupim czasomierzem. Otóż panie Ociepa jeszcze większy wstyd i skandal jest, gdy w sytuacji wojennej o jakiej pan wspomina, w MON, które ma troszczyć się o nasze bezpieczeństwo pracują ludzie, którzy kradną.

***

Nie wiadomo czy tylko na majówkę Daniel Obajtek udał się na Węgry, gdy ONET ujawnił, że były prezes Orlenu mimo ostrzeżeń służb specjalnych firmy i państwa postawił na czele szwajcarskiej spółki- córki gościa podejrzewanego o kontakty z Hamasem, oraz o przestępstwa VAT-owskie. Efekt jest taki, że z konta firmy zniknął miliard 500 milionów złotych jako przedpłata bez żadnej asekuracji na zakup ropy za pośrednictwem 25-letniego Chińczyka, który dopiero co założył firmę. Na kilometr pachnie to szwindlem wyprowadzenia pieniędzy na gigantyczną skalę.  I już prędzej babcię oszukaną „na wnuczka” można zrozumieć niż tłumaczenia Obajtka, że tego rodzaju transakcje oraz ryzyko w biznesie są czymś normalnym.

Na portalu X  Obajtek śle tymczasem liczne wpisy znad Dunaju, gdzie kreuje się na ofiarę Tuska, który podobno boi się jego biorącego miejsca do Europarlamentu z list PIS. Tłumaczy też, że to jest atak na polskie państwo. O 1,5 miliarda słowem nie wspomina. Ale dziś nie jest już ważne co w tej sprawie mówi były prezes Orlenu, ale co powie prokurator. To wygląda na koniec słodkiego życia, habibi.

***

Tymczasem inny opolski poseł klubu PiS Janusz Kowalski zaapelował do rodaków by bronili złotówki. Tu trzeba pana posła uspokoić, że zarobionej uczciwie nic nie grozi.  No ale jak ktoś bierze 500 tysięcy złotówek za nicnierobienie przez trzy lata (patrz wyżej), albo jeśli nawet wydaje 6 tysięcy złotówek na przekręt z zegarkiem, albo dymisjonowany w państwowej spółce wypłaca sobie prawem kaduka kilkanaście wypłat po kilkanaście tysięcy złotych na pożegnanie, no to nie może być spokojny.  Podobnie jak na przykład pisowski tłusty kot, którego poseł Kowalski powinien kojarzyć: Gdy partia obsadziła go w kolejnej Radzie Nadzorczej wielkiej spółki państwowej od stycznia, a on w nowym miejscu pracy na starcie zainkasował 300 tysięczną premię za rok ubiegły, w którym jeszcze tam nie pracował. W takiej sytuacji nawet trzeba, panie pośle, liczyć się z tym, że tych złotówek się nie obroni i będzie trzeba je zwrócić. Tłusty kot owinien się cieszyć, jeśli mu darują odsetki.

***

Prezes Jarosław Kaczyński uważa, że za niespełnioną obietnicę 60 tysięcznej kwoty wolnej od podatku jaką obiecywał Tusk i na razie nie zrealizował, premier powinien odpowiadać przed sądem, gdyż oszukał wyborców. Może prezes Kaczyński głosował na Tuska zachęcony tym odpisem, ale dla przeciwników kaczyzmu w Polsce raczej nie był to argument dominujący. Zwłaszcza w świetle wyników audytu w Ministerstwie Finansów, z którego wynika że w kasie państwa za rządów Morawieckiego  funkcjonowała kreatywna księgowość, wydatki separowano poza budżet, by nie przekroczyć ustawowych limitów zadłużenia, ukrywano powiększającą się dziurę VAT-owską, która na koniec 2023 roku wyniosła 15,8 procent – wypominki Kaczyńskiego przypominają narzekania staruszka, który przebalował emeryturę, po czym ma pretensje do protetyka, że bez pieniędzy nie chce mu obstalować sztucznej szczęki.

***

Kampania eurowyborów nabiera rumieńców, Anna Fotyga była minister spraw zagranicznych a obecnie kandydatka PiS do Europarlametu pochwaliła się, że jej „wpływy oraz wiarygodność w Europie są znaczące”. Pani minister podpisała kiedyś w imieniu rządu Jarosława Kaczyńskiego rezygnację z niemieckich reparacji, po czym tłumaczyła, że zrobiła to bezwiednie, gdyż dokument jej podłożono. W tym kontekście można zaryzykować tezę, że jej wiarygodność choć znacząca, mogłaby być jednak choć trochę większa.

***

Na słupach ogłoszeniowych w Budapeszcie pojawił Mateusz Morawiecki w otoczeniu tekstu, że prawdziwym zagrożeniem dla demokracji w Europie jest Unia Europejska. Ktoś mógłby pomyśleć, że jednak Rosja, ale nie putinowskie wyciruchy.

 

Najnowsze artykuły