Polska wraca do domu, co dalej z Michniewiczem? [FELIETON]
Nie będziemy mistrzami świata, bo w 1/8 finału przegraliśmy w Katarze z obrońcami tytułu Francuzami. Nie będziemy mistrzami świata, bo na zakończonym dla nas mundialu graliśmy najbardziej siermiężną piłkę z wszystkich uczestników turnieju, a kilka dobrych sytuacji z pierwszej połowy przeciwko Mbappe i spółce złego wrażenia zmienić nie może.
Legendarny mistrz świata z Niemiec Lothar Matthäus powiedział wprost: „Graliście w stylu reprezentacji narodowych z lat 90. ubiegłego wieku”. Miał całkowitą rację. Występ Polaków w Katarze kojarzyć się będzie z zachowawczym i asekuranckim stylem, w którym zawodnik pokroju Lewandowskiego nie bardzo ma co robić. Pan Rober jako ofensywny z krwi i kości piłkarz na boisku karmi się podaniami kolegów i odważnym stylem gry całego teamu. W reprezentacji Michniewicza po boisku biegał… “głodny”!
W meczu z Francją po raz pierwszy zagraliśmy odważniej, spróbowaliśmy pressingu, wychodziliśmy w kilku zawodników na połowę Francuzów. Ale to tylko do przerwy i do straty gola. Na drugą połowę z szatni znowu wyszła ta gorsza reprezentacja Polski, zorientowana na futbol brzydki, defensywny, wycofany i asekurancki. Trudno tylko zrozumieć, dlaczego nie podjęliśmy ryzyka? Graliśmy przecież w 1/8 finału mistrzostw świata przeciwko obrońcy tytułu. Przegrywaliśmy 0-1 i nie mieliśmy nic do stracenia.
„Po drużynie, która chce wygrać, która wierzy, że może coś zmienić, której trener ma jakiś sensowny plan, oczekuję, że zaatakuje. A mimo to wygrała zachowawcza taktyka, piłkarze mieli w głowie chyba wytyczne, żeby przede wszystkim nie stracić kolejnych goli. A przecież te stracone gole już nic by nie zmieniły” – oceniał występ wspomniany Matthäus. Trudno się z nim nie zgodzić.
Jaka jest przyszłość reprezentacji? Czy pozostanie w niej Czesław Michniewicz? Jeśli przyjąć za pewnik, że głos Roberta Lewandowskiego cokolwiek w kadrze znaczy, to myślę, że jeszcze przed świętami prezes PZPN Cezary Kulesza rozpisze nowy „konkurs” na selekcjonera. „Lewy” przed powrotem do Polski stwierdził, że: „im więcej zespół atakuje, tym później lepiej broni, bo lepiej się czuje, bo ma więcej siły, więcej radości”. A zatem pan Robert zwrócił uwagę na wszystkie te aspekty, których w naszej katarskiej grze nie zobaczyliśmy. Wniosek zatem co do jego oceny pracy trenera wydaje się oczywisty.
O tym, że selekcjonerowi i jego zespołowi nie udało się zbudować wokół kadry rodzinnej atmosfery świadczy także fakt, że Milik, Krychowiak, Szczęsny czy wreszcie sam Lewandowski zgrupowanie opuścili jeszcze przed odlotem reprezentacji do Warszawy…
Co teraz? Trzeba szybko wrócić na ziemię i złapać trochę optymizmu. Bez względu na to, czy z Michniewiczem, czy z kimś innym, reprezentację już od marca przyszłego roku czeka początek eliminacji do Euro 2024. Zagramy z Czechami, Albanią, Wyspami Owczymi i Mołdawią. Chciałoby się spuentować, że wracamy tam, gdzie bardziej pasujemy. Gdzie nawet znowu będziemy faworytami. To jednak trochę za mało, bo jeśli marzymy, aby kolejny mistrzowski turniej nie został nam… obrzydzony, trzeba odważnych decyzji i odejścia od grania w stylu lat 90., czyli słusznie minionych. No i trzeba na ten turniej awansować!