Minął tydzień

Wszyscy bardzo są ciekawi, kto zarobił na niekontrolowanym sprowadzaniu zboża do Polski z Ukrainy. I tu zaskoczenie: jakoś nie można się tego dowiedzieć. Były już minister rolnictwa Henryk Kowalczyk poszedł po bandzie i stwierdził, że wie, ale nie powie. Przebił go jednak wciąż aktualny wiceminister rolnictwa Janusz Kowalski. Ten z kolei  tłumaczy, że nie można ogłosić listy firm, które utuczyły się na ukraińskim zbożu z powodu…tajemnicy celnej. Zaraz, ale jakiej tajemnicy celnej, skoro zboże trafiało do Polski bez cła?

Brak odpowiedzi jest oczywiście również odpowiedzią. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że gdyby kosztem polskich rolników zarabiały firmy związane z opozycją, rządowe media plułyby w tej kwestii czerwonym żarem codziennie, paski w TVP Info pulsowałyby wieścią nie na ćwierć, a na pół ekranu.  A i wiceminister Kowalski raczej byłby bardziej rozmowny i strzelał mocnymi słowy niczym z pepeszy. Wygląda więc na to, że znów  na plecach obywateli zarobiły firmy związane z tą władzą, stąd ta wyjątkowa dyskrecja. Oprócz tego, że polscy rolnicy zostali z magazynami pełnymi ziarna, sprowadzone z Ukrainy zarobaczone zboże nie poddane zostało kontroli fitosanitarnej a sprzedawane było jako polskie po takiej kontroli. I prawdopodobnie już je w części zjedliśmy w postaci pieczywa. W ten sposób konsumpcja robaków, która miała być  młotem na opozycję, stała się chlebem powszednim za tej władzy. Oni na okoliczność swojej chorej propagandy wsuwali sobie steki a nie zadbali, żebyśmy my nie jedli kromek ze zmielonymi  robalami.

To oczywiście będzie miało dalekosiężne skutki, o których obecne rządy tzw. krótkiej rączki, czyli z perspektywą od wyborów do wyborów,  w ogóle nie myślą. Dajmy na to, że nadejdzie taki dzień, gdy Ukraina spełni warunki, by wejść do UE, jak wtedy zareagują polscy rolnicy pamiętając dzisiejsze perturbacje z zalewem ukraińskim ziarnem, kurczakami, nabiałem? A może rzeczywiście chodzi o to, by nas wówczas w Unii już nie było.

***

Paweł Kukiz otrzymał 4,3 miliona złotych na związaną z nim fundację „Potrafisz Polsko” z rezerwy premiera, która przeznaczona jest na wypadek klęski żywiołowej i tym podobnych. Jaka klęska jest związana z tą akurat fundacją, nie do końca wiadomo, no chyba, że idzie o brakujące głosy do sejmowej większości.  Sam Paweł Kukiz twierdzi, że chodzi o potrzebę edukacji pro obywatelskiej, która faktycznie w rozkwicie nie jest, ale widocznie od teraz będzie.  Co do intencji są wszak wątpliwości: bo PIS za swojej kadencji nie przeprowadził żadnego referendum a teraz nagle wydał bez żadnego trybu  ponad 4 miliony na ich propagowanie. Chęć edukowania w różnych kręgach związanych z tą władzą jest ostatnio tyleż silna, co wyjątkowo kosztowna i przekłada się nie tyle na wiedzę, a na rozliczne nieruchomości. Stare przekleństwo mówi: „Obyś cudze dzieci uczył”, a teraz wykluwa się nowe – „Obyś musiał utrzymywać pisowskich edukatorów”.

Tymczasem Kukiz oświadczył, że nie przejmuje się oskarżeniami, iż PiS po prostu go kupił za te 4 miliony z hakiem, jak i pozostałą dwuosobową sejmową resztówkę po ruchu jego nazwiska.  Stwierdził, że jedyne co go boli, to kręgosłup po zabawie z wnukiem. Choć jeśli chodzi sztywność kręgosłupa, w jego przypadku wydaje się to raczej niemożliwe.

***

Rodzina zmarłej pacjentki złożyła zawiadomienie w prokuraturze, że jej życia nie uratowano , gdyż na OIOM-ie szpitala w Legnicy nie było wolnego miejsca, podczas gdy jedno z łóżek od ponad 2 lat zajmuje tam mąż marszałek Sejmu  Elżbiety Witek. Prezes PiS oświadczył, że wiadomością tą przekroczono wszelkie granice prywatności i poczucia przyzwoitości. A że przy okazji padł również rekord hospitalizacji na OIOM-ie, o tym już nie wspomniał.  I w sumie krytykom wyłącznie o ten ostatni limes chodzi. Bo fakt, że dyrekcja szpitala w Legnicy boi się pani marszałek powiedzieć, że OIOM służy do ratowania a nie podtrzymywania życia i powinna znaleźć mężowi opiekę w innym miejscu, jak rodziny innych pacjentów w podobnie ciężkiej sytuacji, nikogo już nie dziwi. Taki mamy klimat.

***

Zwykle w okresie świąt politycy dawali nam od siebie odpocząć. Niestety nie podczas tej Wielkanocy w roku wyborczym. Co rusz na ekranie telewizorów pojawiał się bowiem w ramach ogłoszenia płatnego premier Morawiecki tłumacząc, że najgorsze za nami, i że rząd się stara,  żeby było lepiej. Ci, którzy bardziej niż premierowi wierzą reklamom na Pornhubie, że dziewczęta w ich okolicy przedłużają penisy za darmo, są niezadowoleni. Premier wtranżalał się im do domów nieproszony zakłócając atmosferę świąt. Jedynym dla nich pocieszeniem jest możliwość, że to była dla niego ostatnia już taka okazja.

***

Komisja Europejska poinformowała, że wznawia zamrożone transze potrąceń z unijnych funduszów dla Polski za brak reakcji na orzeczenie TSUE dotyczące koniecznych zmian w prawie związanych z odpowiedzialnością dyscyplinarną polskich sędziów. Komisja na wniosek polskiego rządu wstrzymała kary w listopadzie ubiegłego roku, licząc, że polska strona wprowadzi oczekiwane zmiany, tak, by porządek prawny Unii nie poniósł uszczerbku.  Tymczasem ustawa utknęła jak wiadomo w skłóconym Trybunale Konstytucyjnym, którego sędziowie nie mogą się póki co dogadać kto właściwie im przewodniczy. No i kolejne 150 milionów euro, czyli jakieś 700 milionów złotych poszłooo. Z drugiej strony, przynajmniej wiadomo ile nas ten chaos w systemie prawnym kosztuje: konkretnie milion euro każdego dnia.

 

Ryszard Rudnik

Najnowsze artykuły